3. Myślisz, że chciałam jedynie się zabawić?
- Widzę, że masz nowe
obtarcia na dłoni. - zauważył Martin a ja tylko spojrzałam na swoją rękę
- Spotkanie
pierwszego stopnia z rowerzystą. - i naciągnęłam rękawy
- Musiało boleć.
- Nie.
- Zauważyłem, że
przez cały czas nosisz długi rękaw i ukrywasz rany, wstydzisz się ich?
- Nie jestem z tych,
którzy czekają na to, aż wszyscy będą mnie podziwiać i oglądać.
- Nie jesteś z tych
osób, ale kiedy to zrobiłaś to nie pomyślałaś, że blizny będą widoczne.
- Mało domyślny
jesteś. - zaśmiałam się
- Dlaczego tak uważasz?
- Myślisz, że
chciałam jedynie się zabawić? Chciałam odebrać sobie życie, wiec raczej nie
przejmowałam się, czy zostaną mi po tym jakieś blizny.
- A ja myślę, że
wcale nie chciałaś się zabić.
- Skąd takie
przypuszczenie? - i na niego spojrzałam
- Większość osób,
które chce popełnić samobójstwo nie wybiera do tego dnia gdzie na pewno ktoś by
ich znalazł. Poszłaś do łazienki w momencie kiedy w domu była twoja mama. - a
ja tylko wzruszyłam ramionami - Jest lekarzem prawda?
- Po co pytasz jak
masz to wszystko zapisane w teczce na kolanach?
- Od zawsze jesteś
tak wygadana?
- Jedynak tak ma. –
zauważyłam wzruszając ramionami - Ale teraz czas się kończy. Było miło, ale
cieszę się, że dwa dni będę miała od ciebie spokój.
- Dwa dni na rozmowy
z ojcem.
- Na razie to on ma
większy orzech do zgryzienia niż ja. Ja to przynajmniej nie okłamuje swojej partnerki
na temat jego córki. - rzuciłam i wyszłam z gabinetu
Od razu wsiadłam do auta
i po raz kolejny nic się nie odzywałam i chciałam jak najszybciej znaleźć się w
domu. Pogoda nie dopisywała, od rana na niebie wisiały deszczowe chmury i nie
chciały nas opuścić. Ale jednak dojechaliśmy i miałam już wchodzić do domu
kiedy zobaczyłam tego chłopaka, Jorge, ponownie na rowerze. Musiał być wariatem
jak w taką pogodę wybrał się właśnie na rower i zauważyłam, że miał torbę
sportową więc chyba nie kłamali z tym, że był piłkarzem.
- Corina będę musiał
wyjść na jakiś czas z domu, zamówisz sobie obiad?
- Jasne. - i rzuciłam
buty w kąt - Jedziesz po Melise?
- Tak, ale przed tym
jeszcze muszę wpaść do kliniki.
- Wie o mnie?
- Tak, wziąłem sobie
do serca to co powiedziałaś i powiadomiłem ją.
- Więc jedź, nie
martw się nic sobie nie zrobię.
- Pani Carlos
przyjdzie za godzinę sprawdzić.
- Super ona jest
gorszą wariatką niż ja. - a mój tato się jedynie zaśmiał - To nie jest
śmieszne. Na prawdę nie ma tutaj nikogo fajnego do opieki?
- Jorge jest, ale ma
trening.
- Nie miałam jego
akurat na myśli.
- Dlaczego? Jest od
ciebie starszy tylko o dwa lata. I znam go od dziecka, jest bardzo mądrym i
sympatycznym chłopakiem.
- To pójdę się
pomodlić za to, że jednak ma jakieś inne zajęcie. - uśmiechnęłam się i poszłam
na górę
Ale jednak mi się
nudziło i to bardzo. Dlatego postanowiłam wybrać się na piechotę do pizzerii,
aby kupić jakąś pizzę albo sałatkę. Ojciec zostawił mi dosyć sporo kasy więc
nie było problemu, tylko że w drodze kiedy szłam z reklamówką zaczęło trochę
padać. A ja oczywiście nie wzięłam ze sobą żadnego parasola, dlatego chciałam
jak najszybciej przejść ten odcinek do domu. Ale w połowie drogi usłyszałam
dziwny dźwięk, jakby ktoś płakał bądź skamlał więc zdziwiona się rozejrzałam.
Odgłos dochodził za drzewa więc poszłam tam zdziwiona i zobaczyłam małego
pieska, jeszcze szczeniaka, który się trząsł ze strachu i miał ranę na łapce.
Od razu kucnęłam przed nim i go pogłaskałam po główce. Nigdy nie miałam
zwierzaka bo moi rodzice zdecydowanie byli przeciwko, ale nie mogłam też go
zostawić tutaj na pastwę losu, dlatego wzięłam go na ręce i schowałam pod bluzę,
choć nie było to takie proste. W dodatku z ranki sączyła się krew, nie było to
dla mnie ważne. Wzięłam jeszcze reklamówkę i wyszłam z ukrycia i na moje
nieszczęście znowu o mało co nie zostałam potrącona przez rower. Tylko
podniosłam głowę i myślałam, że zaraz wyrządzę komuś krzywdę.
- Na prawdę musisz
nauczyć się jeździć na rowerze bo stwarzasz ogromne zagrożenie.
- Ja? To ty
wychodzisz w najmniej odpowiednim momencie z ukrycia. Jeszcze pomyślę, że
specjalnie to robisz, aby targnąć się na swoje życie.
- Możliwe. - i
ruszyłam przed siebie
- Może ci pomóc co?
Bo chyba za ciężkie to. - i wskazał na reklamówkę
- Nie jest ciężkie,
ale niosę coś jeszcze.
- Krwawisz. - od razu
zauważył a ja tylko przewróciłam oczami i pokazałam mu pieska - Oj pomogę. - i
nim się zorientowałam to już niósł mój obiad, nawet wszedł do mnie do domu i
został z pieskiem kiedy ja szukałam apteczki i właśnie schodziłam ze schodów
kiedy do domu wszedł mój ojciec ze swoją dziewczyną i od razu przerażony
spojrzał na mnie
- To nie moja! - od
razu zauważyłam i jakby nigdy nic poszłam do salonu
- Możesz mi do jasnej
cholery wyjaśnić o co chodzi?! - wszedł za mną ojciec a ja jakby nigdy nic
zajęłam się opatrywaniem małego
- Ciii. - szeptałam i
starałam się zrobić to najdelikatniej jak potrafiłam i tak, aby mały nic nie
zrobił chłopakowi, który miał go na kolanach i trzymał w rękach
- Dzień dobry. -
odezwał się Jorge na co mój ojciec sam się przywitał
- A teraz co to za
pies?
- Mój - odezwałam się
i pogłaskałam małego po główce - No już, już. - i wzięłam go do siebie od razu
tuląc
- Jak to twój? Nie ma
miejsca w naszym domu dla jakiegoś psa.
- No to twój problem.
- rzuciłam - Już mówiłam, że mam na oku pokój.
- A ja ci już
powiedziałem co o tym myślę!
- Ej, ej. - od razu
odezwała się towarzyszka mojego ojca - Uspokój się, nie widzisz że ten piesek
się boi.
- Nie lubię psów.
- No to masz problem
bo jesteś już przegłosowany. - odezwała się i do mnie uśmiechnęła na co się
lekko zdziwiłam - A tak poza tym to Melisa jestem, jeszcze się nie zdążyłyśmy
poznać.
- Corina. Czyli mogę
zostawić psiaka? - i spojrzałam na swojego ojca
- No ok. Pod
warunkiem, że sama się nim będziesz zajmować.
- Dziękuje. - i się
po raz pierwszy uśmiechnęłam szeroko - No to co Sunny idziemy do siebie się
przespać co? - i wzięłam go na ręce
- A Jorge? - zauważył
mój tato a ja spojrzałam na chłopaka
- A nie wiem, znowu
chciał mnie przejechać.
***
Corina poszła do
siebie z psem a ja sam stałem w małym szoku na środku salonu. Po raz pierwszy
od kiedy tu jest uśmiechnęła się do mnie tak jak była jeszcze dzieckiem. Sam
uśmiechnąłem się i spojrzałem na pozostałą dwójkę, która była ze mną w
pomieszczeniu.
- W takim razie ja
pójdę już. - uśmiechnął się do mnie Jorge
- A tak, tak i lepiej
uważaj na tym rowerze. - zaśmiałem się - Bo na prawdę zrobicie sobie krzywdę.
- Dobrze. Ale to ona
wpada na mnie i mój rower. - zauważył - Ale obiecuje, że teraz będę jeździć
wolno i rozglądał się za pana córką.
- Może lepiej się za
nią nie rozglądaj. - i pokiwałem mu palcem - To dalej moja córka.
- Tak jest. Do
widzenia.
- Więc to była ta
sławna jedynaczka? - zauważyła Melisa, kiedy wróciłem do salonu
- Dokładnie i nie
chciałem, aby wasze spotkanie akurat tak wyglądało. – westchnąłem z
przepraszającym wyrazem twarzy, co jak co, ale nie tak to wszystko sobie
wyobrażałem.
- Nie chciałeś, abym zobaczyła,
że nie lubisz psów?
- To nie tak. Nigdy
nie zgadzaliśmy się na zwierzęta w naszym domu. Ani ja, ani Natalia nie
lubiliśmy ich.
- A Corina jak widać
uwielbia. Nigdy nie robiliście wszystkiego dla niej? Jest waszą jedynaczką.
- Nie
rozpieszczaliśmy jej. - i wyemigrowałem do kuchni z jedzeniem - Ciekawe.
- Co jest ciekawego?
- Nigdy Natalia nie
pozwalała jeść jej tych składników. – zawsze była na diecie, jadała tylko
specjalne potrawy i składniki, które naszym zdaniem były odpowiednie dla jej
zdrowia
- A w ogóle na coś
jej pozwalaliście? - a ja zdziwiony na nią spojrzałem - Opowiedziałeś mi o niej
dosyć dużo, ale dzisiaj zobaczyłam normalną nastolatkę, która ucieszyła się, że
ma psa o którym marzyła. No i chyba chłopaka co?
- Jorge? - i
zdziwiony na nią spojrzałem
- A to jednak nie jej
chłopak? No to chyba jednak się pomyliłam.
- Będzie dobrze jak
nie zrobią sobie krzywdy. Ale idę sprawdzić co tak cicho, raz mi uciekła przez
okno.
- Ja to się tylko
zamykałam w pokoju z chłopakiem. - zaśmiała się ale mi do śmiechu nie było i
cicho wszedłem do jej pokoju, gdzie widziałem moją córkę, która spała na łóżku
wtulona w szczeniaka, a on spokojnie spał skulony obok niej. Tylko się
uśmiechnąłem i zszedłem na dół - I co? - zapytała Melisa zajadając się pizzą
- Śpią. Więc mamy
chwilę dla siebie.
- A mam się wynieść
do siebie?
- Nie, to też twój
dom. Na pewno nie będzie jej przeszkadzać. A ja chcę, abyś tu była. - i
pogłaskałem ją po dłoni, zdecydowanie z kobietą będzie mi łatwiej trzymać
Corinę w ryzach
Corina wpadła na tajemniczego Jorge, który jak na razie nie za bardzo ją zainteresował. Cóż się jednak dziwić skoro czyha na jej życie ^^ partnerka ojca wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Wystarczyło jej pięć minut, aby zauważyć więcej niż widzieli rodzice Coriny. Może otworzy oczy jej ojcu na to, gdzie leży problem. Zgodzę się również z psychologiem. Mam wrażenie, że dziewczyna nie chciała się zabić, a jedynie zwrócić na siebie uwagę.
OdpowiedzUsuń