4.Czeka tam na ciebie mały rozrabiaka.
Wróciłam do szkoły po
dwóch dniach laby i patrzenia na zakochanych. Na prawdę zachowywali się gorzej
niż dzieci i starałam się jak mogłam ich unikać. Dlatego też zadowolona
siedziałam z Sunny i byłam z nim u weterynarza, później przygotowywałam miejsce
w pokoju. Cieszyłam się jak małe dziecko, a jeszcze dzisiaj po szkole znowu
musiałam zacząć swoje sesje u psychologa. Tyle tylko, że siedziałam w
bibliotece bo nie uczęszczałam na wf jak na razie, choć akurat nad tym nie
ubolewałam. Ale postanowiłam iść do toalety, dlatego ruszyłam na drugi koniec
korytarza kiedy przede mną ktoś wyszedł i tylko spojrzałam na chłopaka, który
nie miał nic na sobie więc zdziwiona spojrzałam na jego twarz i dopatrzyłam się
tego tajemniczego chłopaka z mojej klasy, który nigdy się nie odzywał.
- Ja wiem, że
niektórzy mają takie zainteresowania i lubią sobie biegać nago, ale po szkole?
- Zabawne. - rzucił
ironicznie - Dowcipnisie zabrali mi ciuchy.
- Nie macie tam
ręczników chociaż? - i podałam mu swoją bluzę
- Gdybyśmy mieli to
bym się nim owinął, ale je też zabrali.
- Czyli musimy teraz
zabrać ciuchy kogoś innego. - i weszłam jakby nigdy nic do męskiej szatni i
otworzyłam pierwszą lepszą szafkę
- To akurat jest
włamanie.
- Zamierzasz dalej
chodzić po szkole nago, a nie owinięty moją bluzą. – zlustrowałam go wzrokiem z
jedną podniesioną brwią - Czy jednak chcesz założyć chociaż spodnie? - i
rzuciłam mu
- Dzięki.
- Spoko. - i wyszłam
z szatni, ale czekałam i tak na swoją bluzę - Lepiej się urwę ze szkoły zanim
mnie dorwą.
- I tak mamy tylko
jeszcze jedną lekcje.
- Juan jestem, tak
poza tym i wiem, że ty jesteś Corina. Przeniosłaś się z Porto i mieszkasz tutaj
z ojcem.
- Ok to trochę
niezręczne, że aż tyle wiesz.
- Wystarczy po szpiegować
w wolnych chwilach w aktach.
- Nieźle, ale jak
jeszcze raz zrobisz to z moimi aktami to uwierz mi, że nie będziesz miał życia.
- i wyrwałam bluzę i wróciłam do biblioteki
Na szczęście Juan nic
nie mówił, ale i tak wyprowadził mnie z równowagi więc musiałam się jakoś
uspokoić przed wizytą u psychologa, więc mało co słuchałam na lekcji. Ale kiedy
wyszłam przed szkołę, aby wsiąść do auta mojego ojca to widziałam jak
zaczepiali Juana. Na prawdę korciło mnie to zostawić w świętym spokoju, ale
nie. Musiałam tam podejść i odepchnęłam jednego.
- Ooo widzę, że Juan
się już dorobił dziewczyny.
- Ona nie jest moją
dziewczyną.
- Macie dać mu
spokój. Jeśli chcecie mieć kłopoty to mogę im wam dostarczyć. - rzuciłam
- Chodźmy, banda
wariatów. - odeszli ze śmiechem a ja odwróciłam się do chłopaka
- Tak poza tym to
mówi się dziękuje.
- Za co mam ci
podziękować? Odwal się ode mnie ok? - i zostawił mnie samą a ja tylko się
zaśmiałam
- Corina wszystko
gra? - więc się odwróciłam - Twój tato nie mógł przyjechać więc poprosił o to
mnie.
- Jasne. - i ruszyłam
przed siebie
- Ej, ej. nie musisz
ode mnie uciekać. - i do mnie podbiegła - Przecież nie gryzę.
- Nie uciekam, ale
mam spotkanie z przyjemnym panem.
- Jedziemy do domu. -
zaśmiała się - Czeka tam na ciebie mały rozrabiaka, który pogryzł mi dzisiaj
kapcie.
- Nudzi mu się
samemu. A nie mam kasy, aby kupić mu jakieś zabawki.- mruknęłam bo poczułam się
trochę głupio, zostawiłam go tak samego w pokoju bez żadnych zabawek
- W takim razie
najpierw pojedziemy do zoologicznego i wrócimy do domu.
- Ok to jakaś nowa
forma terapii? - i na nią spojrzałam - Ojciec cię nasłał?
- Nie nasłał, nawet
mogę powiedzieć, że nic o tym nie wie. Ale zostaw to mi.
- Ok wszystko lepsze
od tego dziwaka. - wzruszyłam ramionami, choć ciekawiło mnie dlaczego jest dla
mnie taka miła
Byłam zdziwiona jej
zachowaniem. Chociaż dobrze wiedziałam, że po prostu chce mnie do siebie
przekonać. Nie raz się już o tym przekonałam bo w końcu moi rodzice postanowili
się rozwieść kiedy ja miałam siedem lat. Dość sporo miałam drugich tatusiów jak
i cioć, choć nie widywałam ich wszystkich. Więc chcąc czy nie chcąc wiedziałam
o co im wszystkim chodzi. Ale w tym momencie wolałam wszystko inne niż sesję,
więc zadowolona, że mogłam chociaż kupić coś szczeniakowi to pakowałam wszystko
co potrzebne. Po tym wróciłyśmy do domu i pomogła mi Melisa z rzeczami. Sama
przywitałam się z Sunny, który jak tylko mnie zobaczył to chciał wdrapać na
mnie, ale tylko kucnęłam przy nim i tarmosiłam za uszy.
- To twoje zdjęcia? -
i się odwróciłam, myślałam, że jej nie ma, ale jednak stała przy drzwiach i
oglądała tablicę, jedyną rzecz którą mogłam powiesić i zrobiłam z niej zupełni
inny użytek niż zawieszenie tam planu zajęć
- Tak.
- Masz talent. - zauważyła
i dalej oglądała
- Zwykłe zdjęcia. –mruknęłam
choć poczułam się lekko poruszona, że komuś się to podoba, a chyba jeszcze
bardziej, że ktoś to chce oglądać
- Wcale nie. To mi
się podoba. - i wskazała jedno na zakochanych dziadków siedzących na ławce
- Zrobiłam je w Porto
w ulubionym parku. Spotykałam tą parę co niedzielę. Zawsze na tej samej ławce.
– zauważyłam wracając do wspomnień, zawsze ich podziwiałam za to, że po prostu
przychodzą i siedzą razem
- Trzeba mieć talent,
aby uwiecznić ten jeden moment. Moja przyjaciółka jest kierowniczką galerii,
jak chcesz mogę cię zareklamować.
- Nie zależy mi na
tym. Robię to tylko dla siebie.
- Ale pewnie tęsknisz
za domem?
- Szczerze? To
zdecydowanie wolę być tu. Przynajmniej ktoś mnie pilnuje. - mruknęłam pod nosem
- Wiesz, trochę mi
dziwnie. Pewnie twój tato nie powiedział ci, że razem mieszkamy.
- Nie musiał, nigdy
nie był dobry w sprzątaniu więc znalazłam jakieś twoje rzeczy w pokoju.
Położyłam je u niego w sypialni. A zresztą, moi rodzice doskonale wiedzieli jak
otworzyć drzwi do swojej sypialni innym.
- Prawda? Zawsze mnie
to u niego denerwuje. - zaśmiała się - Ale wracając do tego, to nie chciałabym,
abyś uciekała ode mnie a także od ojca. Nie skłamię jak powiem, że na prawdę
się o ciebie martwi i chce wiedzieć co się działo.
- I dlatego nasłał
ciebie?
- Nie, mówiłam ci
już, nic nie wie. Po prostu martwię się o niego bo widzę jak go męczy
niewiedza.
- Yhym. - i
pogłaskałam psa w skupieniu za uchem
- Wiem, że ci trudno.
Bo na pewno coś się wydarzyło, że zdecydowałaś się na ten krok. I wiem, że nie
miałaś z kim na ten temat porozmawiać. Sama wychowywałam się z czwórką
rodzeństwa więc nie wiem jak to jest być jedynakiem. Ale gdybyś kiedyś
potrzebowała się komuś wyżalić, albo po prostu porozmawiać jak kobieta z
kobietą to jestem tutaj.
- Corina! Melisa! -
usłyszałyśmy krzyki z dołu i zaraz w drzwiach pojawił się ojciec - Co to ma
znaczyć?! Dlaczego nie pojawiłaś się na sesji?
- Hugo daj spokój.
Dziewczyna zwariuje jak będzie musiała chodzić do niego w dzień w dzień, a on
jak widać nie potrafi i tak nic sensownego w raporcie napisać. Zresztą mały
potrzebował kilku zabawek i rzeczy.
- Już się
zaprzyjaźniłyście? To jej obowiązek tam chodzić bo dobrze wie, że jak opuści
choć jedno spotkanie to wróci do szpitala, ale psychiatrycznego!
- To w takim razie
trzeba było mnie tam od razu zamknąć! Przynajmniej dalibyście mi święty spokój!
Matka się już pozbyła problemu i podrzuciła mnie tutaj, to ty mogłeś zostawić
mnie w psychiatryku! Mógłbyś bez problemu zabawiać się z twoją nową dziewczyną
i nie trzeba by było robić przemeblowania!
- Corina!
- No co?! Mam dosyć
tego! Od zawsze słyszałam tylko zakazy! Nie jedz tego, nie rób tego. Zresztą co
ja mówię już się mnie pozbyliście, w końcu szkoły z internatem to najlepsze
rozwiązanie dla rodziców karierowiczów! Zawsze wszystko robiliście z
korzyściami dla siebie, w końcu porzuciłeś życie w Porto na rzecz tego
pieprzonego miasta na końcu drugiego kraju, nigdy nie patrzyliście na mnie,
ciągnęliście mnie po sądach! Zresztą mam dość bycia córeczką lekarzy! Jedynie
dzięki wam nauczyłam się jak precyzyjnie ciąć! Chcesz wiedzieć dlaczego?!
Zapytaj się swojej byłej żony, która poderwała jego!
- On miał trzydzieści
lat! Wykorzystał cię!
- On jedyny o mnie
dbał, wiedział co lubię i czym się interesuje! - wypłakałam - Dzięki niemu
byłam trzeźwa! Ale matka musiała mieć to samo co ja, bo sobie nie radziła!
Wmówiła ci, że mnie wykorzystał, a tak na prawdę nigdy mnie nie dotknął!
- Ale...
- On był dla mnie
prawdziwym ojcem. - powiedziałam sucho wycierając policzki - Ale wy jak zawsze
musicie wszystko rujnować! Dlatego nie czuję do was nic więcej jak tylko
nienawiść! Ale nie martw się, kończę 18 i się wynoszę. Zapominam, że w ogóle
mam rodziców, zresztą co ja mówię. Nigdy ich nie miałam. - i ruszyłam w stronę
drzwi
- Nigdzie nie
pójdziesz!
- Pójdę tam gdzie
chce, przestałam już przejmować się waszymi zakazami dawno temu. - i jak
najszybciej starałam się znaleźć daleko stąd
***
- Na prawdę? -
usłyszałem Melise, a tylko sam usiadłem na łóżku - Powiesz chociaż coś?
- A co mam
powiedzieć?!
- Po pierwsze to nie
krzycz na mnie. Na prawdę musiałeś wpaść tutaj i wykrzykiwać o tym, że ma
chodzić na jakąś terapię? W ciągu 10 minut dowiedziałeś się o wiele więcej od
niej samej.
- I? Własna córka
mnie nienawidzi!
- Zamiast się teraz
nad sobą użalać to bierz się w garść i pokaż jej jak ci na niej zależy.
- Jak?
- Chłopie to jest
zrozumiałe, że ona szuka zainteresowania z waszej strony. Zajęliście się
karierą zamiast jedynym dzieckiem, które tak bardzo was potrzebowało. Nie
rozpieszczaliście jej owszem, ale także nie objęliście dostarczającą opieką.
Chociaż wiedziałeś, że uwielbia fotografię? Że poprzez chwilę, którą uwieczni
wyraża to za czym tęskni, czego pragnie? Nie widzisz jak zajmuje się psem,
którego znalazła?
- Widzę. –
westchnąłem i wziąłem szczeniaka na kolana, który tylko lizał mnie po dłoni
- Stara się objąć
opieką jego tak jak sama chciała czuć się bezpiecznie. Internat nie zawsze jest
dobrym rozwiązaniem kiedy rodzice się rozwiedli. Zwłaszcza kiedy rodzice
prowadzą ze sobą wojnę. W taki sposób pokazaliście jej, że nie jest dla was
dostatecznie ważna.
- Dostałaby tam
świetne wykształcenie, poszłaby na medycynę, a teraz co jej przyjdzie po szkole
państwowej?
- Słucham? Hugo! Ja
jestem po szkole państwowej. Ja wychowywałam się z czwórką rodzeństwa i ja wiem
czego jej brakowało i co ona czuje. Może faktycznie lepiej będzie jak szybko
się wyniesie i po prostu zniknie z waszego życia. Na pewno będzie szczęśliwa.
- Po moim trupie!
- To zawalcz o nią!
Słuchaj, kiedy ja mam problem idę z tym do starszej siostry, kiedy ktoś mi
dokuczał szłam z tym do brata. Musisz pokazać jej, że nie jest sama, że jej
pomożesz. - i usiadła obok mnie - Hugo... wiem, że ją kochasz i jest dla ciebie
dalej małą dziewczynką. Straciłeś z nią kontakt, ale to możesz nadrobić bo
chyba nie chcesz jej stracić już na zawsze? Bo ona na prawdę wyprowadzi się po
osiemnastce i zrobi to co obiecuje.
- Wiem, ale ona
postawiła ten cholerny mur przed sobą
- Wiem, że potrafisz
to naprawić. - i dała mi buziaka w policzek i wyszła z pokoju a ja sam
rozejrzałem się dokoła i mój wzrok zatrzymał się na zdjęciu z dzieciństwa na
które się uśmiechnąłem. Musiałem odbudować wszystko, musiałem odzyskać moją
córeczkę.
Komentarze
Prześlij komentarz