12. No i romans z Jorge Orti.

W szkole nic ciekawego się nie wydarzyło, a było wręcz nudno. Ale wracałam z Juanem właśnie, który opowiadał mi o świetnym koncercie i swoje kroki skierowaliśmy w stronę mojej ciemni. Zresztą miałam kilkanaście zdjęć do zrobienia i dlatego zadowolona otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka.

- Ale mów co ty zamierzasz robić w ten weekend.
- Jeszcze nie wiem. - zauważyłam - Ale jeśli nic to na pewno będę tutaj. - zaśmiałam się
- No tak. Jak nie szkoła to ciemnia. Nie masz życia normalnie.
- Mam. - zauważyłam - Spacery z psem.
- No tak, no i romans z Jorge Orti.
- Ej nie romansuje z nim.
- Ale takie ploty chodzą.
- I nawet wiem kto je rozpowiada. – westchnęłam bo ostatnio tylko o tym słyszałam i widziałam ten wzrok kiedy przechodziłam korytarzem
- No tak, w końcu spotykasz się popołudniu z najlepszym piłkarzem i najsławniejszym chłopakiem w szkole, choć już do niej nie chodzi.
- No tak, ale to on się mnie uczepił nie ja jego.
- Widocznie masz coś w sobie co Jorge uznał za ciekawe. Przyszłaś tu niedawno i już takie ciacho się za tobą ugania.
- Ekhem. - i się zaśmiałam - Czy mi się zdaje, czy on ci się podoba?
- Nie, nie podoba mi się. Ale mówię to co słyszałem.
- I on na mnie nie leci. To raczej mój kolega.
- No tak. Ale ok zostawiam cię w tej ciemności a sam uciekam trochę się poszlajać i zabawić.

Zostałam sama więc wyciągnęłam sobie wodę z torby i dalej bawiłam się zdjęciami. Na dodatek jeszcze miałam kilka na komputerze, których nie wywoływałam a tylko zgrałam sobie je na komputer. Zwłaszcza jedno, na którym był Jorge z moim kochanym psiakiem. Tyle tylko, że zgłodniałam i nie wiedziałam co zjeść, zwłaszcza że nic nie miałam w torbie. Dlatego miałam już się zbierać do jakiegoś sklepu kiedy do środka jakby nigdy nic wpadł Jorge. Widziałam, że jest jakiś pobudzony i nie wiedziałam o co mu chodzi, ale rzucił mi torbę papierową. Zajrzałam do niej i widziałam kanapki więc wyciągnęłam sobie jedną.

- Smacznego, ale słuchaj!
- Nooo? - i cieszyłam się jak głupia, że to moje ulubione
- Ty i ja w jednym miejscu w niedzielę.
- Tak? Zabawne.
- Mam debiut i ty idziesz na stadion.
- A co to ja rodzina jestem, aby iść?
- Moja przyjaciółka. - i usiadł na przeciwko mnie - Idziesz, idziesz! Wiesz jaka to dla mnie szansa, w końcu debiutować i to jeszcze tutaj w domu. Od dziecka marzyłem o tym. – mówił pobudzony i wyglądał jak małe dziecko, które dostało wymarzony prezent na gwiazdkę 
- Nie no rozumiem. - i dalej delektowałam się kanapkami
- Więc idziesz!
- Więc nie idę. Sam dobrze wiesz, że piłka to nie moja bajka, a do tego znowu wszyscy będą myśleć, że mam z tobą romans.
- Nie no dalej tak mówią?
- Zdecydowanie. Ale dziękuje za obiad. - i wyciągnęłam jabłko
- Proszę, ale szkoda że cię nie będzie.
- Jeśli cię to pocieszy to obejrzę w domu. Tam gdzie nikt nie będzie komentować, że uganiam się za ciachem, gdzie oczywiście tak nie uważam.
- No dobrze. - i wziął ode mnie wodę, choć widziałam, że humor mu zdecydowanie się pogorszył - Ale co robisz?
- Oglądam sobie zdjęcia i zastanawiam się które wywołać.
- Możesz te. - i pokazał akurat na jego z psiakiem - Właśnie nie zaniedbujesz go?
- Nie, mam jeszcze pół godziny. Ojciec z nim był.
- Chyba, że tak. Ale powiem ci, że od razu wiedziałem gdzie cię znajdę. I nie rozumiem dlaczego się tu chowasz wraz z zdjęciami, które oglądają trzy osoby.
- Jest dużo fajnych fotografów.
- Głupia. - i oglądał zdjęcia - Uwierz w końcu w siebie i swój talent.
- Powiedział to ten, który potrzebuje mnie na swoim debiucie jak jakiejś niańki.
- Wcale nie, ale ok rozumiem, że nie masz ochoty. - i widziałam, że jednak jest mu przykro, ale nie nabiorę się na to, o nie! - Ale ok ja uciekam do domu.
- Spoko.

Jak szybko się znalazł w mojej ciemni tak samo z niej wyszedł. Dlatego sama spakowałam swoje rzeczy i wróciłam do domu. Rzuciłam wszystko na szafkę przy drzwiach i poszłam do kuchni nalać sobie soku.

- Oho coś nie w humorze? - usłyszałam mojego ojca więc tylko krzywo na niego spojrzałam - Czyli mam nie rozmawiać na ten temat.
- Lepiej załatw mi bilet na niedzielny mecz.
- Ty i mecz? - i zdziwiony na mnie spojrzał
- Jorge ma mieć niby debiut.
- W takim razie zaraz ci kupię bilet. - i zadowolony poszedł do gabinetu, a do kuchni weszła uśmiechnięta Melisa z zakupami
- Ahh nie mam sił. - i postawiła je na stole
- Nie dziwię się, kupiłaś chyba cały sklep.
- Oho a ty co taka? - i szturchnęła mnie biodrem
- Ok twój bilet już jest kupiony, jutro go odbiorę po pracy. - wpadł do kuchni mój ojciec, a Melisa zdziwiona aż zatrzymała rękę w połowie drogi - Hej kochanie. - i dał jej buziaka w policzek - Corina postanowiła iść na mecz Jorge.
- No, no. Ale sama?
- No tak. Chce zrobić mu niespodziankę.


Ale nim się obejrzałam to już był dzień meczu, dlatego wyszykowałam się a mój tato mnie zawiózł na stadion na którym jak zawsze było pełno osób. Ale co się dziwić, w końcu to pierwsza drużyna. Pokazałam swój bilet i pokierowana przez stewardów doszłam na swoje miejsce. Widziałam jak się Jorge rozgrzewał ale specjalnie się chowałam. Ja nie wiem dlaczego mój ojciec zrobił mi taki psikus i zamówił takie miejsce, przecież ja jestem na samym widoku! Ale kiedy mógł mnie zobaczyć to specjalnie się chowałam, i tak w sumie oglądałam mecz, robiąc kilka zdjęć. Aż w końcu przyszedł czas na debiut Jorge. Kibice klaskali i dziękowali zawodnikowi, którego zmieniał a ja specjalnie zrobiłam zdjęcie jak czekał na zmianę, wszedł na boisko. Uwielbiałam go na boisku, bo widziałam jak piłka i granie sprawia mu ogromną radość. W końcu nie raz mi już tłumaczył co w tym jest takiego, że nie potrafi bez piłki żyć. Na same wspomnienie się uśmiechnęłam i nie widziałam nawet kiedy i jak zdobył gola, swojego pierwszego. Ale za to widziałam dedykację w postaci robionego zdjęcia i to w moim kierunku. Myślałam, że zakopię się pod ziemię bo przecież teraz wszyscy będą wiedzieć o co chodzi. Dlatego schowałam swój aparat jak najszybciej się dało do torby. Już ja mu skopie ten jego tyłek za to. Ale po meczu ruszyłam wraz z innymi kibicami w stronę wyjścia, ale jak na złość musiałam wpaść na siostrę Jorge. Do tej pory z nią nie rozmawiałam, choć wyczuwałam niechęć. Nasze spojrzenia się tylko spotkały, a ja chciałam jak najszybciej odejść kiedy to usłyszałam.

- A to nie przedstawisz nas kochanie swojej koleżance? - i wtedy zobaczyłam kobietę wraz z mężczyzną i już wiedziałam co mnie czeka i miałam nadzieję, że mogę jakoś szybko uciec
- To nie moja koleżanka, ale Jorge na pewno wam ją przedstawi.
- Aaa to ty jesteś tą tajemniczą Coriną. – serdecznie uśmiechnęła się do mnie kobieta, co odwzajemniłam - Jorge dużo o tobie opowiadał.
- A to plotkara. - rzuciłam - Ale nie będę was zatrzymywać, pewnie spieszycie się do debiutanta.
- Nie musisz uciekać. - zaśmiała się - Zresztą pewnie Jorge będzie chciał zamienić z tobą kilka słów, zwłaszcza po tej dedykacji.
- To na pewno nie była dla mnie. - od razu rzuciłam czując rumieńce na policzkach
- Dobrze wiemy jak jest na prawdę. - zaśmiała się
- Dokładnie i może cię odwieźć? - usłyszałam jego tatę
- Umówiłam się już z tatą. - ja za niedługo będę mistrzem kłamania - I pewnie już na mnie czeka. Miło było poznać. - uśmiechnęłam się co odwzajemnili

Jak najszybciej się da udało mi się uciec od nich, a także dostać jakimś cudem w stronę wyjścia. Myślałam, że wszystko będzie super i w ogóle, ale jak na złość musiałam iść sama do domu. Nie byłam umówiona z ojcem bo miałam dopiero po meczu dać mu znać czy wracam z Jorge czy z nim. Ale kiedy chciałam do niego zadzwonić to rozładował mi się telefon więc tylko mruknęłam pod nosem zła. Rozejrzałam się po bokach i postanowiłam ruszyć w stronę domu kiedy usłyszałam, jak ktoś woła moje imię. Zdziwiona odwróciłam się do tyłu i widziałam jak idzie w moim kierunku Jorge, a jego rodzice wraz z siostrą stoją koło wejścia. Ja nie wiem, ale czy tylko ja mam takiego pecha?

- Przyszłaś. - uśmiechnął się szeroko i widziałam, że jest szczęśliwy
- I żałuje wiesz? Jak mogłeś zadedykować tego gola innemu fotografowi?
- Eee ale to tobie. - rzucił zdezorientowany a ja się zaśmiałam
- I za to należy ci się porządny kop, ale pewnie jesteś zmęczony więc zostawię sobie to na inny dzień. A teraz nie będę zatrzymywać, wracaj do rodziców no i siostry.
- A ty?
- A ja wrócę sobie do domu.
- Sama?
- No jak zawsze. No chociaż nie, mam aparat.
- Poczekaj chwilę. - i szybko pobiegł do swojej rodziny a ja nie wiedziałam o co mu chodzi, ale po chwili do mnie wrócił - Odprowadzę cię.
- Daj spokój. Przecież jestem dużą dziewczynką, nie skuszę się na cukierki od obcych.
- Nie ma, nie ma. Odprowadzę cię duża dziewczynko. I dzięki, że byłaś.
- Zrobiło mi się ciebie przykro i dlatego.
- Wredna. Ale i tak dziękuje.
- A proszę, mam kilka zdjęć. Mogę ci je wywołać.
- Bardzo chętnie. Oprawię sobie je w ramkę, albo mama to zrobi.
- Bardzo sympatyczna.
- A ty bardzo ładna. - więc zdziwiona na niego spojrzałam - Słowa mojej mamy.
- W takim razie chyba muszę jej podziękować.
- Powiem jej, że dziękujesz. Zresztą pewnie dorwała Kevina bo też był.
- No tak przyjaciele się wspierają.
- Tak, moi przyjaciele mnie wspierają. - i objął mnie ramieniem - Dlatego zadedykowałem jednemu z nich dzisiejszego gola.
- Jestem facetem? - jęknęłam a on się zaśmiał
- No ok, przyjaciółce. Chociaż... tak się też mówi na luźne związki.
- I kto tu mówił, że jestem wredna?

Ale na szczęście bez żadnych przeszkód wróciliśmy do mojego domu i pożegnałam się z nim, obiecując, ze zdjęcia będzie mieć gotowe na jutro. Zadowolona wróciłam do swojego pokoju i teraz nie marzyłam o niczym innym jak tylko o tym, aby iść spać bo jutro czeka mnie kolejny nowy tydzień w szkole.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

39.Długo nad tym myślałem, i postanowiłem zabrać cię do schroniska, abyśmy przygarnęli jakieś zwierzątko.

7. Powodzenia z sadystą.

16. Nie zadałem ci nigdy pytania... czy było warto?