16. Nie zadałem ci nigdy pytania... czy było warto?
Po szkole poszłam do
kliniki ojca, aby zrobił mi przegląd. Ale zostałam na dłużej i pomagałam mu z
dzieciakami, które oczywiście płakały i nie wiedziałam dlaczego, ale przy mnie
jakoś się uspokajały więc byłam bardzo potrzebna w tych chwilach i to mi się podobało.
Miałam wrócić z moim tatą do domu więc czekałam na niego, aż wszystko pozamyka
i ruszyliśmy w stronę jego auta ale pod kliniką spotkałam Jorge, który o dziwo na mnie
czekał.
- Dobry wieczór, mogę
porwać na jakiś czas pana córkę? - i uśmiechnął się do mnie
- No nie wiem, nie
wiem. To chyba od niej zależy.
- Ale porwać? A nie
mogę iść samodzielnie? - zaśmiałam się i go uderzyłam w bark
- W takim razie
idźcie, ale wróć o przyzwoitej porze dobrze?
- Jak zawsze.
Tylko się zaśmiałam i
ruszyliśmy w swoją stronę. Trochę mnie to zdziwiło, że chłopak przyszedł do mnie
do kliniki bez zapowiedzi jak to miał w zwyczaju, ale nic nie
mówiłam. Zwłaszcza, że wziął mnie na obiad na którym bawiłam się bardzo dobrze.
Ale tak było już od jakiegoś czasu, w swoim gronie czuliśmy się jakbyśmy byli
najlepszymi przyjaciółmi od lat. W sumie dziwiłam się mu, że po tym co
usłyszał, czyli całą prawdę nie uciekł gdzie pieprz rośnie, tylko został przy
mnie i jeszcze bronił. Ale po obiedzie postanowiliśmy iść na spacer i doszliśmy
do jego ulubionego miejsca. W sumie do tej pory nie wiedziałam dlaczego
ulubionym miejsce Jorge był most, a dokładniej miejscówka pod mostem. Ale
usiadłam sobie na swoim miejscu i rzuciłam rzeczy obok.
- Teraz przydałoby
się jakieś piwko.
- Piwko? Pamiętasz co
mi obiecałaś?
- Pamiętam. -
zaśmiałam się - Kto jak kto ale ja pamiętliwa jestem.
- I dobrze. Ale co
przeglądzik?
- Tak i bawiłam się w
nianię do dzieci.
- Oj kazałaś im mówić
aaaa?
- Ej niektóre dzieci
na prawdę potrzebują pomocy, a do tego płaczą jak nie wiem co.
- Moje dziecko nie
będzie krzyczało. - od razu rzucił a ja zdziwiona na niego spojrzałam
- Wpadłeś z jakąś?
- Nie, nie. Jeśli bym
już miał z jakąś wpaść to tylko z tobą.
- Jak to ze mną?!
- A z kim spędzam
ostatnio najczęściej czasu?
- No ze mną i w sumie
nie wiem dlaczego. Jesteś przystojny, a uganiasz się z jakąś gówniarą.
- Nie jesteś
gówniarą, masz już osiemnastkę.
- Oj wiem, spędziłam
ją z tobą. A moja matka wpadła w szał jak zobaczyła nas razem śpiących.
- W sumie to było
dwuznaczne.
- Ej, ej tylko
leżeliśmy koło siebie. Ok, na łyżeczkę ale dalej w ubraniach.
- Dla niektórych to i
tak jedno znaczy.
- Wiem. - westchnęłam
- Ale to ona sypiała z moim nauczycielem.
- Ej, ej. - i od razu
mnie zaczął łaskotać więc się śmiałam i piszczałam starając uwolnić - No i tak
ma być.
- Gorszy wariat ode
mnie wiesz?
- Ale przyznaj się,
że i tak mnie lubisz.
- No od kiedy
przestałeś polować na mnie rowerem to jesteś znośny.
- Bo czekam w końcu
na to, aż ze mną wybierzesz się na przejażdżkę.
- Sama nie wiem. Nie
uprawiam sportów jak wiesz.
- Wiem, ale możesz
spróbować. - i złapał mnie za rękę i przejechał palcem po moim nadgarstku, a
raczej po bliźnie - Boli cię?
- Czasem pobolewa
żołądek, ale tak to nie. Zresztą nie wiem jak to będzie kiedy zaczną się upały.
Zawsze chodziłam w sukienkach, a teraz...
- Chodziłaś w
sukienkach? - zaśmiał się więc spojrzałam na niego zdziwiona bo nie wiedziałam
co jest w tym śmiesznego - To musiał być miły widok.
- Przepraszam bardzo,
ale jestem kobietą więc to normalne chyba? Jak chodziłam ciągle wstawiona to
miałam dosyć wyzywające stroje.
- Nie zadałem ci
nigdy pytania... czy było warto? - a ja jedynie podkuliłam kolana i
zastanowiłam się
- Nie wiem... w
tamtej chwili wydało mi się to odpowiednie. To był impuls, nie planowałam tego.
Po prostu byłam w domu, pokłóciłam się z matką, spoliczkowała mnie i już.
- Kochałaś go prawda?
- Tak. Pojawił się
pewnego dnia w szkole a ja wróciłam na dobrą ścieżkę. Był dla mnie jak ojciec i
imponował mi. Ale moja matka musiała mieć to co ja.
- Mnie nie ma. -
zaśmiał się na co sama się uśmiechnęłam
- No tak. Nie ma
ciebie i tych dziwnych spotkań pod mostem jak bezdomni. - i machnęłam ręką
- I nie ma tego. - i
poczułam jego usta na swoich więc nie wiedziałam co mam zrobić bo tym mnie
zaskoczył i to bardzo - Ok... chyba się wygłupiłem. - i od razu się ode mnie
odsunął
- Jorge.
- Nic się nie stało.
Ale wracamy? Miałaś być o przyzwoitej porze.
- Yhym.
Jorge odprowadził
mnie do domu i nawet się ze mną nie pożegnał więc jedynie poszłam do swojego
pokoju. Nie odzywałam się nawet do nikogo tylko uciekłam. Choć słyszałam jak
mój tato wołał moje imię. Ale usiadłam na łóżku i myślałam. Wyciągnęłam spod
poduszki zdjęcie Jorge i poczułam, że go straciłam... jak zawsze. Usłyszałam
pukanie i zaraz do pokoju weszła Melisa więc szybko schowałam zdjęcie.
- Wszystko gra? - i
podała mi kubek z kakao a ja tylko na niego spojrzałam
- Nie.
- Coś nie tak z
Jorge? - i usiadła po turecku
- Wszystko. -
westchnęłam i najchętniej bym się chciała schować pod łóżko
- Ok, ok co jest? To
twój przyjaciel co nie?
- Pocałował mnie.
- Uuu iii? Nie
podobało ci się? - a ja spojrzałam na nią jak na idiotkę - No co? Od dawna
widziałam, że chyba coś będzie.
- Nie odwzajemniłam.
- mruknęłam i myślałam, że strzelę sobie w łeb, że nic nie widziałam
- Dlaczego?
- Zaskoczył mnie.
Rozmawialiśmy jak przyjaciele aż tu nagle czuje jego usta na swoich.
- I pewnie teraz
Jorge myśli, że jest na spalonej pozycji.
- Dokładnie.
Odprowadził mnie, ale nic więcej... jestem idiotką.
- Nie, ale
porozmawiaj z nim. Pewnie miałaś jakieś powody.
- Mam...
- Pogadaj z nim,
wyjaśnijcie to sobie. - i się do mnie uśmiechnęła
- Dzięki... - i się
napiłam kakao
- Nie ma za co.
Wystarczy czasem zwykła rozmowa.
Ale jednak tak mnie
to męczyło, że napisałam wiadomość do chłopaka i poszłam na spacer z małym.
Miałam nadzieję, że jednak przyjdzie i na szczęście się nie pomyliłam.
Widziałam, ze nie jest dobrze więc tylko podeszłam do niego bliżej.
- Przepraszam.
- Nie no rozumiem.
Choć o tej porze się spotykać. - zaśmiał się
- Nie jestem typem
dziewczyny dla ciebie. - od razu zaczęłam i widziałam, że chce coś powiedzieć -
Nie przerywywaj. Wiesz, że mam nieźle porytą psychikę. Nikt normalny nie chce
się zabić i nie chodzi narąbany przez cały rok. A wiem jaki jesteś. Idealny
syn, idealny piłkarz... nikt nie chce, abyś zniszczył to co osiągnąłeś... a
jesteś świetnym piłkarzem, który potrzebuje spokoju. A ja nie mogę ci tego
zagwarantować...
- Mogę się teraz
wtrącić?
- Nie... bo wiem co
chcesz powiedzieć.
- Ale nie wiesz co
chce zrobić. - i ponownie poczułam jego usta na swoich - Nie obchodzi mnie
twoja przeszłość. Poznałem cię teraz, po tych wszystkich przejściach i wiem
jaka jesteś. To się dla mnie liczy.
- Na prawdę? - a on
jedynie pokiwał głową więc od razu się zaśmiałam cicho
- Mogę cię pocałować
trzeci raz i zobaczyć jak na prawdę całujesz?
- Chyba... - ale nie
dokończyłam bo mogłam już cieszyć się delikatnym masażem tyle tylko, że tym
razem odwzajemniłam i mnie mocno przytulił podnosząc do góry na co się
zaśmiałam
- Ej, ej bo mi Sunny
ucieknie.
- A no tak. - i mnie
postawił, a mój psiak spokojnie sobie wąchał kwiatki a on od razu mnie
pocałował
- Mmm... - i się
odsunęłam a on tylko uśmiechnął - Sunny, wracamy. - zawołałam a ten zaraz do
mnie podbiegł
- Już?
- No tak, jutro masz
trening a ja szkołę i co za tym idzie mam sprawdzian.
- No to wracamy. - i
objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę mojego domu i w sumie nie wiedziałam
co mam zrobić jak się zatrzymaliśmy pod bramką bo to była dla mnie zupełnie
nowa sytuacja - Dobranoc i miłej nauki. - i dał mi buziaka w policzek
- Oh dziękuje. -
zaśmiałam się i mu jeszcze pomachałam i wróciłam do mieszkania i tylko wpadłam
na Melisę
- Oho czyli rozmowa
się udała?
- Tak. - i się
uśmiechnęłam - Nie przeszkadza mu nic, a przynajmniej tak mówi.
- Więc na pewno mówi
prawdę. - zaśmiała się - No to teraz Corina i Jorge, no, no. Ale nie mów tacie
bo wtedy nie będziesz leżeć spokojnie z Jorge na łóżku.
- Ha ha. - wystawiłam
jej język i poszłam do siebie z uśmiechem
Jorge nareszcie wykonał pierwszy krok :D I cóż, trochę nie dziwię się Corinie, że spanikowała. Ale powinna pomyśleć, że dla chłopaka jej przeszłość nie ma znaczenia, przecież nie przyjaźniłby się z nią gdyby było inaczej. A że zbliżyli się do siebie to już inna bajka :) Dobrze, że Melisa z nią porozmawiała i dotarła do tej upartej główki. Dzięki temu Jorge ma pewność, że się nie zbłaźnił :P
OdpowiedzUsuń