24. Pokłóciłem się z Kevinem.


Od dwóch dni Jorge był jakiś dziwny i nie wiedziałam o co mu chodzi. Strach nawet było się o coś zapytać bo warczał na mnie przez telefon, więc go olałam bo ja sobie na takie coś nie pozwolę. Nawet nie odbierałam od niego telefonów, ani nie odpisywałam na esy. Ale właśnie miałam ostatnią lekcje i chciałam już być w domu. Dlatego kiedy tylko zadzwonił dzwonek to wyszłam jako pierwsza. Założyłam sobie słuchawki na uszy i zadowolona ruszyłam w stronę wyjścia. Przeszłam na drugą stronę, kiedy poczułam czyjąś rękę na ramieniu, więc się odwróciłam i zobaczyłam Jorge. Zdziwiona ściągnęłam słuchawki, a ten się chciał ze mną przywitać buziakiem, więc od razu się odsunęłam.

- No co? - mruknął
- Właśnie to. Co ty robisz? Mruczysz i warczysz na mnie?
- Przepraszam. - westchnął
- No tak lepiej. O co chodzi?
- Nic... - mruknął cicho w ziemię więc podniosłam jego podbródek - Pokłóciłem się z Kevinem.
- O co? - i nie powiem, ale to była nowina tysiąclecia
- Wygrał...
- Ale w co wygrał?
- Wygrał w karty. - a ja się zaczęłam śmiać, ale widziałam jego minę więc zakryłam usta - To nie jest śmieszne, nigdy nie przegrałem.
- No dobrze... ale to jedyny powód?
- Dokładnie. Ten cham mnie ograł i cieszył się jak dziecko.
- I dlatego warczałeś na mnie przez dwa dni?
- W ogóle nie rozumiesz. - i ruszył przed siebie
- No dokładnie, bo nie rozumiem o co to halo. To tylko karty. Rozumiem, żeby się pokłócić bo naprzykład obracał twoją dziewczynę?
- Podrywał cię?! - i się odwrócił w moim kierunku automatycznie
- Taa i spał ze mną.
- ŻE CO?! - a ja tylko westchnęłam
- Jorge spokojnie, nic takiego nie miało miejsca. Nie podrywałam go, ani on mnie. Nie spałam z nim i do jasnej cholery nie patrz tak na mnie i przestań się boczyć na niego tylko dlatego, że wygrał w karty. Bo to tak dziecinne, że aż strach z tobą być.
- Ty nic nie rozumiesz! - oburzył się i mnie zostawił więc tylko ze śmiechem poszłam sama do domu i tak w sumie weszłam roześmiana do kuchni
- A ty co taka zadowolona? - zapytała Melisa odrywając wzrok od laptopa
- Jorge pokłócił się z Kevinem, bo ten wygrał z nim w karty.
- Ahh faceci są dziecinni. - zaśmiała się a ja jej podałam szklankę soku
- Ale co robisz?
- Projektuje, ale nie mam coś pomysłu. - westchnęła i przymknęła go - Może się przejadę do Madrytu, aby poszukać jakiejś inspiracji. - a ja się od razu uśmiechnęłam - Chcesz jechać ze mną?
- Yhym. - i na potwierdzenie pokiwałam głową na co się zaśmiała
- Dobrze w takim razie weekend masz zajęty. - a ja zatańczyłam swój taniec radości - Mogę to jeszcze zmienić.
- Nie, nie! Muszę mieć fajne zdjęcia do nowej wystawy, a to mi się przyda. Nie byłam w Madrycie, nie licząc lotniska.
- Żartuje. - zaśmiała się - Przyda nam się taki wypad. Ale autem, pociągiem?
- Możemy jechać autem jeśli to nie daleko, albo po prostu pociągiem, który już zaliczyłam. - i dopiero doszło do mnie to co powiedziałam i we dwie wybuchnęłyśmy śmiechem i wtedy do kuchni z zakupami wpadł ojciec
- A was co tak śmieszy?
- Aaa nic, tylko jedziemy sobie na weekend do Madrytu. Właśnie musimy zamówić hotel i bilety. - zawołała i odpaliła znowu komputer a ja wyciągnęłam swój dzwoniący telefon
- To zamawiaj a ja uciekam. - i odebrałam - Tak?
- Hej kochana, mogę się ciebie zapytac o co chodzi Kevinowi i Jorge?
- Aaa to ci nie powiedzieli? - zaśmiałam się i rzuciłam na łóżko
- Kevin nie chce mówić na jego temat, a Jorge coś warczy.
- No tak, więc to taka przypadłość i nie tylko na mnie warczy. - zaśmiałam się - Ale jeśli chcesz wiedzieć to pokłocili się o to, że Kevin wygrał w karty.
- Ooooł... - więc teraz rozumiałam, że to coś ważnego - Jorge nigdy nie przegrał. A do tego znając mojego czuba to pewnie wariował jak dziecko. - a ja przyznałam jej rację bo w końcu tak mi powiedział Jorge - Więc teraz mamy problem. Trzeba ich jakoś pogodzić.
- My?
- Oj tak, już raz się tak na siebie pokłócili, dwa tygodnie koszmaru.
- Ok co mam zrobić?
- Musimy się z nimi umówić tak, aby nie wiedzieli, że są umówieni. Taki rozejm dla dzieci.
- Mam wolny wieczór w czwartek i nie wiem czy oni mają?
- To już mamy zadanie, umówić się na czwartek. Dam ci znać dokładnie na którą ok?
- Jasne to czekam na wiadomość i czas na urobienie Jorge.

Czas mijał dosyć wolno i nie mogłam doczekać się weekendu, chyba bardziej niż spotkania w czwartek. Bo jakoś nie chciałam godzić dwójki dzieci ze sobą. Ale jednak po zakupach z Melisą na wypad na weekend, poszłam na spotkanie z Jorge, którego w sumie ciągnęłam do knajpki w której miała czekać na nas już Alba z Kevinem. Podeszłam do nich, a ten głupek mruczał coś na mój temat zły.

- Ok, pomruczysz sobie w samotności bo jeszcze chwila i sami się pokłócimy a uwierz mi, że jestem gorsza niż Kevin. - warknęłam siadając z założonymi rękami na piersiach więc się uciszył - Dzięki, a teraz macie się pogodzić albo ja i Alba idziemy na randkę z tymi dwoma. - i wskazałam na gości przy oknie. A ci od razu zaprzeczyli i jak pieski usiadły posłusznie na swoich miejscach
- Brawo. - zaśmiała się - Kawy?
- I ciastko. - uśmiechnęłam się do niej a ona zamówiła
- A wam dzieci?
- No dobrze, już przestańcie. Nie jesteśmy dziećmi - a my w tym samym momencie powiedziałyśmy dzieci - Ok, wiem, że moje zachowanie po tym jak wygrałem było głupie.
- Durne. - rzucił Jorge
- No ok. Ale nawet nie wyobrażasz sobie jakie to fajne uczucie w końcu wygrać z tobą w karty. Nie masz ochoty tak się bawić kiedy ja przegrywam?
- Mam.
- O ile zakład że zaczną się do siebie tulić? - rzuciłam, a oni spojrzeli na mnie jakbym coś im zrobiła - Ok pyszne ciastko.
- Wybaczysz? - zapytał Kevin a po chwili jak mówiłam, przytulili się
- No nareszcie, więc mówisz, że jedziesz do Madrytu na weekend? - zapytała się mnie Alba a ja potwierdziłam.
- Madryt? Weekend? - a Kevin tylko rzucił oho
- No tak.
- Ehe, a czemu ja nic nie wiem?
- Bo jak miałam ci powiedzieć jak na mnie warczałeś? - a on przeprosił - Tak lepiej. Zresztą to taki wypad z Melisą. Ona szuka inspiracji do swoich projektów, chociaż uważam, że chce odpocząć od mojego ojca. Chyba się posprzeczali.
- A ty chcesz odpocząć ode mnie?
- Ej nigdy nie byłam w Madrycie, nie licząc lotniska. No i muszę przygotować nowe zdjęcia na wystawę.
- Właśnie, właśnie! Ja bym chciała sesję, zapłacę. - zawołała Alba na co się zaśmiałam i zgodziłam
- Więc znowu mi ją zabieracie. - westchnął Jorge a ja zaczęłam się śmiać
- No jak dzieci. Kochanie, nie ucieknę ci. - powiedziałam jak mamusia do dziecka a on tylko zmierzył mnie wzrokiem - Buzi i wybaczysz?
- Phi. No, ale muszę się zbierać. Obiecałem pomóc Carmen.
- No to w takim razie ja się też zbieram. - zauważyłam, a on od razu rzucił, że nie muszę i się pożegnał więc westchnęłam i tak poszłam za nim i stanęłam przed nim - Nie dogryzaj mi tak ok?
- No ok. - rzuciłam a on tylko westchnął
- Nie chcę, abyś się wyśmiewała ze mnie, że jestem dzieciak. Jestem od ciebie starszy.
- Teoretycznie... - a on mnie ponownie zmroził wzrokiem - Ok. Ale co ty masz z tym wzrokiem? Już tak mam, zresztą jeśli uważasz, że to złe to postaram się jakoś gryźć przy tobie w język. - mruknęłam
- Widzisz. I nawet jesteś teraz dziwna w stosunku do mnie, do tego masz przede mną tajemnice, nie chcesz mówić, że wyjeżdżasz, co robisz.
- Przecież bym ci powiedziała, zresztą i tak jesteś zajęty w weekend. Masz mecz wyjazdowy.
- No i?
- No i? Mam siedzieć w domu bo mój chłopak siedzi na ławce rezerwowej, albo sobie biega spocony za jedną piłką?! Chcesz znać prawdę? Nie trawię piłki nożnej, jest dla mnie nudna i nie znam zasad. Nawet nie wiem na jakiej pozycji grasz i wiesz co? Gówno mnie to obchodzi! Mam się zmieniać dla ciebie? Oho już to widzę, widziały gały co brały. Więc jeśli tak bardzo ci to przeszkadza to po co ze mną jesteś? Bez ciebie i tak jest mi lepiej.
- Tak? No to może odwróć tą swoją pustą główkę i odejdź, poszukaj innego, który będzie miał dla ciebie więcej czasu, abyś mogła z niego się naśmiewać i być wredną Coriną..
- To był cios poniżej pasa. - rzuciłam zła - I proszę bardzo, żegnam. Przynajmniej nie będę zadufanym w sobie dupkiem, który udaje, że jest panem idealnym, a tak na prawdę jest dupkiem, jakich wiele na tym świecie. Nic dziwnego, że była tylko piłka bo nikt nie chciał spojrzeć na takiego jak ty. - i go wyminęłam

Byłam zła, i jak tylko wpadłam do domu to cieszyłam się, że nikogo nie było. Usiadłam na swoim łóżku i widziałam te uśmiechnięte twarze, więc zła zerwałam je z mojej mapy. I schowałam je w ciemny kąt. W sumie nie wiedziałam, że zerwę z Jorge i to w taki sposób. Poczułam łzy w oczach, ale szybko je wytarłam i zawołałam Sunniego, który od razy przybiegł i go przytuliłam. Na dodatek na spacer z psiakiem poszłam w drugą stronę, a nie do parku po którym Jorge biega. Na dodatek na jednej z przerw kiedy siedziałam z Juanem podeszła do mnie Carmen.

- Hej jak się czujesz? - i usiadła obok nas
- Super. A tak poza tym to Juan, a to Carmen. Ta od tego, którego imienia nie wymawiamy bo jestem za głupia.
- No tak. - westchnęła - Nie możesz się z nim pogodzić?
- ŻE CO?
- Ej, ej ja tylko tak o. - jęknęła - Po prostu mamy go dosyć, jest jedną wielką marudą! Na prawdę mu na tobie zależy i nie radzi sobie.
- I dlatego wysyła siostrę?
- Nie. Nie wie, że rozmawiam z tobą. Przecież ty też za nim tęsknisz.
- Nazwał mnie głupią.
- Obraziłeś jego sport.
- Należało mu się.
- Masz rację. Ale nie w tym rzecz. Pogódźcie się, porozmawiajcie i wyjaśnijcie sobie wszystko. Wiem, że nie przepadałam za tobą na początku, ale jesteś na prawdę świetna i zmieniłaś mojego braciszka.
- Cieszę się.
- I ten głupek tęskni za tobą, ale nie wie jak przeprosić.
- Normalnie?
- Też mu to powiedziałam, ale on myśli, że dla ciebie to musi przenosić góry.
- To miłe. - i się uśmiechnęłam szeroko
- Dwa wariaty. Ona mi tu smęciła, że nie wie jak jego przeprosić, a on tobie smęci.
- Co nie? Może my ich spikniemy?
- Czemu nie, choć nie lepiej samemu gdzieś iść? - a ja spojrzałam to na jedno i to na drugie
- Ok, ok. - zaśmiałam się - Romansujcie sobie razem, ale nie przy mnie. A i powiedź mu, że na weekend mam wyjazd do Madrytu, ale od poniedziałku może próbować przenosić góry.
- Jasne przekażę. - zaśmiała się a ja poszłam w swoim kierunku i sama się uśmiechnęłam pod nosem pisząc do Alby to co mi przekazała Carmen, ona jedyna wiedziała o wszystkim i sama nawet nie wiedziałam, że od razu do niej napiszę. Ale teraz musiałam się zrelaksować na wyjazd do Madrytu.

Komentarze

  1. Faceci są jak dzieci na każdym kroku to potwierdzają ^^ Że też Jorge nie mógł sobie znaleźć poważniejszego powodu do kłótni z Kevinem. A potem do kłótni z Coriną. Czasami mógł by ruszyć swój męski móżdżek, a nie unosić się dumą. Przecież aż żal człowieka bierze, że mogliby się rozstać z powodu takich pierdół ^^ Jak już jego własna siostra zaangażowała się w ich godzenie, to wiadome jest, że ta cała sprzeczka jest naiwnie dziecinna. Niby na siebie obrażeni, a w głębi duszy jedno tęskni za drugim, ale nie chce zrobić pierwszego kroku.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

40.Uwielbiam kiedy się tak nakręcasz.

39.Długo nad tym myślałem, i postanowiłem zabrać cię do schroniska, abyśmy przygarnęli jakieś zwierzątko.

36. Jest jedyną osobą, która zna prawdę.