26. Właśnie stałeś się tym dupkiem, którego zawsze miała za ojca.


Po mojej chorobie nie było już śladu, ale za to musiałam popracować i do tego pouczyć się bo nie za dobrze mi szło z dwoma przedmiotami i dlatego siedziałam nad tym do późnej nocy i na prawdę brakowało mi wolnego dnia. I co najważniejsze brakowało mi snu. Dlatego kiedy w końcu po dwóch tygodniach nadszedł dla mnie wolny weekend to po prostu spałam do południa, i to późnego. Kiedy wstałam to czułam się dziwnie, ale zeszłam w piżamie na dół, aby coś zjeść i co najważniejsze napić się chociaż wody bo strasznie mi zaschło w ustach. W kuchni o dziwo mój tato robił obiad więc jak mnie zobaczył to tylko się zaśmiał.

- Hmm? - i nalałam sobie soku
- Wyspana?
- Taak. - ziewnęłam - Co na śniadano-obiado-kolację?
- Twoje ulubione danie. A i Jorge był, ale mówił, że dzisiaj jadą na mecz i jutro wpadnie.
- Ok. Zmienił się coś od dwóch tygodni?
- Zarósł trochę. - zaśmiał się
- Ahh... - i usiadłam na krześle, kładąc głowę na blacie
- Myślę, że powinnaś trochę przystopować. Nie wyglądasz za dobrze, a do tego widziałem twoje oceny.
- Staram się poprawić. Ale nie jest łatwo, fizyka i chemia to ciemna magia dla mnie w każdym możliwym języku.
- Znaleźć ci korepetytora?
- Taaaak?
- No to dzisiaj się tym zajmę. - uśmiechnął się do mnie

Ale jednak zjadłam obiad i do następnego dnia chodziłam w piżamie. Na dodatek mój tato załatwił mi korepetytora i miał do mnie przyjść we wtorek więc kolejny dzień z głowy, a raczej popołudnie. Na prawdę nie wiedziałam kiedy będę się spotykać z Jorge i dlatego chciałam, a raczej marzyłam już o tym, aby szkoła się skończyła i mogłabym na całego zająć się fotografią bo na prawdę miałam już kilka sesji umówionych. A do tego ta wystawa. Ale leżałam właśnie na swoim łóżku z laptopem na kolanach kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, zawołałam proszę i pojawił się Jorge. Tylko się do niego uśmiechnęłam i odłożyłam laptopa siadając.

- Witam, witam. - zaśmiał się i się ze mną przywitał buziakiem na co zamruczałam - Tęskniłem.
- Ja też. - westchnęłam - Ale wiesz, że byłam zajęta.
- Wiem, wiem. - i się położył obok - Chociaż miło by było jakbyśmy choć raz w tygodniu spotkali się, choć nawet na godzinę.
- Przepraszam. - i się do niego przytuliłam - Najpierw ta choroba, a później sesje i do tego musiałam się podnieść w nauce.
- W nauce?
- Chemia i fizyka. Nie jest to dla mnie łatwe, zwłaszcza po hiszpańsku.
- Trzeba było mówić, pomógłbym.
- Nie wiem czy bym dała radę. Wiedząc, że jesteś tak blisko mnie i tłumaczysz mi a ja nie mogę cię pocałować.
- Ej, ej. Traktujesz mnie trochę jako jakiegoś modela, który jest seksowny.
- Bo jesteś seksowny. - zaśmiałam się - I też nie chce, abyś doszedł do wniosku, że jestem...
- Corina. - i spojrzał na mnie groźnie - Ale jeśli chcesz to zrozumiem i będziesz miała korepetytorkę tak?
- Korepetytora?
- Słucham? Kto to? I jak wygląda?
- Nie wiem. Zobaczę się z nim dopiero we wtorek i to mój tato załatwił. Ale nie martw się i tak przed oczami mam takiego brunecika. - i dałam mu całusa - Za którym bardzo tęsknie. - i dałam mu drugiego całusa i wtedy do pokoju weszła Melisa, która odchrząknęła - Hmm? - mruknęłam i się odwróciłam
- Nie chciałam przeszkadzać, ale robię pranie.
- To ten worek. - i pokazałam jej na co się uśmiechnęła i wyszła
- Heh nie mamy w ogóle dla siebie czasu i do tego miejsca gdzie moglibyśmy się całować bez przeszkód. - westchnął a ja zdziwiona na niego spojrzałam - No a nie? U mnie wpadają bez pukania, u ciebie to samo.
- Do czego zmierzasz?
- Do tego, abyśmy razem zamieszkali?
- Hoł, hoł, hoł. - zaśmiałam się - Nie za szybko? Najpierw dwa tygodnie temu mówisz mi, że mnie kochasz, a teraz wspólne mieszkanie?
- No ok. - i usiadł a ja dobrze widziałam, że nie jest ok.
- Jorge. - i usiadłam na nim okrakiem - To nie tak. - westchnęłam - Ja też cię kocham, ale jeszcze nie skończyłam szkoły, jest to dla mnie coś nowego. Nigdy nie mieszkałam, ba nigdy nie miałam poważnego chłopaka.
- Ja to wiem. - i pogłaskał mnie po udach - Ale po skończeniu szkoły moglibyśmy. Po prostu chciałbym widywać się z tobą codziennie. To też dla mnie coś nowego, ale jestem pewny w stu procentach. Kocham cię i chcę dzielić z tobą każdy moment.
- Umierasz? Jesteś chory?
- Dlaczego tak mówisz?
- Bo od dwóch dni mówisz takie słowa, że mam ochotę po prostu rzucić się na ciebie i nie wypuszczać z rąk. Jesteś na prawdę kochany i słodki.
- Ale to za mało. - rzucił
- Nie. - i dałam mu buziaka w nos - Po prostu to dla mnie coś nowego, a do tego nie wiem czy mi pozwolą. Ty masz lepszych rodziców i jesteś tym grzeczniejszym. Nie to co ja. - i obciągnęłam rękawy
- Nie przeszkadza mi to. Ale jakbyśmy razem porozmawiali z twoim ojcem? Najpierw byśmy wszystko załatwili i poszli do nich z gotową ofertą?
- Matko... ty na prawdę chcesz ze mną zamieszkać.
- W 100%
- Więc dobrze. - szepnęłam i się uśmiechnęłam a mu się oczy zaświeciły i mnie pocałował mocno przytulając
- Poszukam wszystko i ci prześlę.
- Nie możemy zrobić tego tu? - i wskazałam na laptopa a on ochoczo przystanął na tym

Nie powiem, ale szukanie ogłoszeń dotyczących mieszkań było bardzo przyjemne. Mieliśmy kilka na oku i podobało się i mi i jemu, a co za tym idzie było blisko. Mieliśmy akurat na tyle, aby razem wynająć. Zapisałam sobie wszystko i postanowiliśmy się przejść. Wzięłam psiaka ze sobą i spacerowaliśmy po mieście i parku. Ale jednak pożegnaliśmy się i wróciłam do domu. Sunny od razu pobiegł do kuchni aby się najeść a mnie zawołali do salonu. Zdziwiona poszłam do nich i widziałam tam swojego laptopa czym się zdziwiłam, ale ruszyli myszką i widziałam stronę poświęconą mieszkań. Tylko westchnęłam i usiadłam w fotelu.

- Czy możemy wiedzieć co to znaczy?
- Mieliśmy to razem mówić. - mruknęłam pod nosem i widziałam ich wzrok - Heh Jorge, nie ja! Zaproponował, abyśmy ze sobą zamieszkali po tym jak skończę szkołę. On kończy sezon za miesiąc, ja szkołę za dwa.
- Ale jak to?!
- Hugo obiecałeś. - rzuciła Melisa więc się uspokoił
- Zresztą to tylko poszukiwania. Nie umówiliśmy się jeszcze na żadne spotkanie. A zresztą jesteśmy już dorośli.
- Tsa. Właśnie to widać. - a ja od razu się oburzyłam - Myślicie, że to łatwo jest mieszkać razem, utrzymać mieszkanie i za nie płacić bez żadnej pracy?
- Mam pracę i Jorge też.
- Fotografowanie dla zabawy, a on kopie piłkę. Nie za dużo macie chyba kasy na rachunki. Do tego czynsz i jedzenie. Jesteście po prostu dzieciakami, którzy myślą, że dorośli na tyle aby razem zamieszkać. Dla was nie liczy się nic więcej niż tylko macanka i całowanie.
- Fotografia to nie zabawa, i wcale nie macamy się i nie całujemy cały czas.
- Jeśli myślisz, że pozwolę ci się wyprowadzić to jesteś w błędzie. Dopiero wyszłaś z jakiegoś wariackiego momentu życia, gdzie chciałaś się zabić. A teraz chcesz się wyprowadzić z jakimś chłopakiem bez niczego? Ledwo ciągniesz w szkole, a co dopiero jak będziesz na swoim? Nie dasz sobie rady. A dziadkiem nie chce być.
- No tak bo ojcem też nie. – rzuciłam ironicznie
- Bez takich mi tu! - i wstał ze swojego miejsca i to na mnie podziałało i też wstałam
- Bo co?! Bo wrócę do matki?! Jesteś żałosny, najpierw bawisz się w cudownego tatusia, a później wychodzi szydło z worka! Dla twojej informacji, czy cię to cieszy czy nie to i tak się wyniosę, zaraz po szkole! I zamieszkam z Jorge.
- Po moim trupie!
- A żebyś wiedział. - i chciałam wyjść z pokoju - Laptopa sobie możesz zatrzymać. Jeszcze byś  pomyślał, że sprzedam go aby mieć kasę na mieszkanie. Albo na wyprawkę dla dziecka.
- Corina!
- Pieprz się! - i poszłam do siebie do pokoju, i na złość trzasnęłam mocno drzwiami

***

- Brawo. - rzuciła Melisa i wzięła do ręki gazetę
- Słucham?
- Tyle pracowałeś, a teraz wracasz do początku. Właśnie stałeś się tym dupkiem, którego zawsze miała za ojca.
- A co niby mam pozwolić jej iść mieszkać z chłopakiem? Ma osiemnaście lat, nie potrzeba jej dziecka. Zresztą jest bez wykształcenia, co ona zrobi?
- Zabezpieczają się.
- ŻE CO?!
- Jesteś dentystą, robiłeś medycynę więc chyba jesteś kumaty co? - mruknęła - Zresztą co ja mówię. Nie mam dzieci, nie znam się na relacjach z nimi.
- Melisa.
- Nie, choć wiesz co? Jest coś. - więc na nią spojrzałem - Cieszę się, że nie będę miała z tobą dzieci. Jeśli tak zamierzasz rozwiązywać problemy to lepiej być samotnym. - i wyszła z salonu

Tylko westchnąłem i usiadłem na kanapie. Przez jedno mieszkanie pokłóciłem się z dwiema kobietami. Laptop Coriny dalej leżał włączony, więc za niego złapałem i przeglądnąłem. Szukali mieszkań blisko nas, i nie mogłem jakoś uwierzyć, że to wyszło od Jorge. Wyłączyłem przeglądarkę i na ekranie widziałem zdjęcie mojej córki całującej się z chłopakiem. Pamiętam jak biegała w pieluchach, a teraz tuli się do innego mężczyzny. Widziałem album ze zdjęciami, i chociaż wiedziałem, że nie powinienem oglądać to jednak odpaliłem zdjęcia i oglądałem. Moja córka miała duży talent, a ja nie potrafiłem tego dostrzec, ba nawet nie wiedziałem, że fotografia to jest jej konik. Prawda jest taka, że nie wiedziałem wszystkiego o własnej córce. Zdjęcia były świetne, na dodatek znalazłem moje zdjęcie z Melisą. Nie wiedziałem nawet, że je nam zrobiła. Ale wyszedłem z tego i w oczy rzucił mi się kalendarz, który również włączyłem i widziałem, że ma już na przód umówione sesję i trochę tego było. Westchnąłem tylko i wziąłem jej laptopa ze sobą i poszedłem na górę. Słyszałem jak cicho płakała więc tylko westchnąłem i zapukałem do jej drzwi, a kiedy nie usłyszałem żadnego słowa zapraszającego, sam wszedłem.

- Mogę?
- To twoje mieszkanie.
- Corina. - westchnąłem i usiadłem obok niej na łóżku i odłożyłem laptopa - Przepraszam.
- Za co? Za to, że jesteś dupkiem?
- To też. Masz rację... jesteś dorosła, możesz w końcu decydować.
- Ale podcięłam sobie żyły i chciałam się zabić.
- To nie tak. Tamto było idiotyczne, sama dobrze o tym wiesz. Ale wyszłaś z tego i wiem, że to zasługa Jorge. Do tego dzięki niemu no i oczywiście Melisy zaczęliśmy się dogadywać. Wcześniej nie chciałaś nawet przyjechać tutaj na wakacje, a teraz wytrzymałaś rok i chcesz dalej tu mieszkać. No pominę ten fakt, że osobno.
- Nie wyprowadzam się tak czy siak. W końcu mi nie pozwolisz.
- Mogę skończyć? - a ona pokiwała głową - Wiem, że nie jesteś już małą dziewczynką, ale dla mnie i tak nią pozostaniesz. I dlatego martwię się, o to jak sobie poradzisz. Jesteście młodzi i Jorge dostaje stypendium, a ty na pewno nie zarabiasz aż tylu, aby z tym wszystkim sobie poradzić.
- Ta sama śpiewka co na dole. - mruknęła - Po szkole chce się tym zająć na poważnie i skupić tylko na fotografii.
- Widziałem kalendarz, trochę zaplanowanych sesji masz. Jeśli pozwolę ci się wyprowadzić to obiecasz mi, że kontakt się nam nie urwie, że jak będzie się coś dziać to od razu do mnie przyjdziesz, nawet jeśli będzie wam brakować na czynsz?
- Tak.
- I że nie zrobicie mnie szybko dziadkiem?
- No wiesz co!
- Wolę uprzedzić. No, ale już. - i podałem jej chusteczki - Nie płacz już, tylko skończ szkołę i zamieszkaj z Jorge.
- Na prawdę?
- Tak. - a ona zrobiła coś czego nie robiła tak dawno, a mianowicie mocno się do mnie przytuliła na co sam ją przytuliłem i głaskałem delikatnie po włosach
- Ahh cóż za uroczy widok. - usłyszeliśmy spod drzwi na co się odsunąłem od Coriny - I w sumie nie musicie szukać mieszkania.
- Jak to? - zapytałem a ona pomachała kluczami - Oddasz im swoje mieszkanie? - a ja dostałem po głowie od własnej córki
- Bardzo dziękuje w imieniu moim jak i Jorge. - rzuciła i wstała z łóżka przytulając się do Melisy - Chociaż chcesz mieszkać z moim ojcem dalej?
- Najwyżej znajdę sobie mniejsze.
- Ej, ej. - zauważyła Corina na co się zaśmiałem i wziąłem głęboki wdech
- W sumie Corina ma rację. Już i tak dawno miałem to zrobić. - i wyciągnąłem pudełeczko z kieszeni, które nosiłem od dwóch tygodni - Wyjdziesz za mnie?
- C-co? - ale moja córka od razu ją pchnęła w moim kierunku - O matko... tak, tak! - więc jej założyłem pierścionek na palec i zaraz miałem ją w ramionach
- No to tym bardziej muszę się wynieść, aby braciszkowi zrobić miejsce. - zauważyła Corina pstrykając nam zdjęcie na co się serdecznie zaśmiałem

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

39.Długo nad tym myślałem, i postanowiłem zabrać cię do schroniska, abyśmy przygarnęli jakieś zwierzątko.

7. Powodzenia z sadystą.

16. Nie zadałem ci nigdy pytania... czy było warto?