27. Bo jesteśmy najlepszym rodzeństwem na świecie.
Z tego co mi
powiedziała Corina przez telefon to miała już rozmowę na temat mieszkania za
sobą, a ja sam nie wiedziałem jak mam powiedzieć rodzicom, że się wyprowadzam.
Zresztą jeszcze nie widziałem mieszkania Melisy, ale jako, że była projektantką
to chyba jednak jej mieszkanie było super. Corina go widziała i z tego co
mówiła to było cudowne, i takie o jakim zawsze marzyła. Sam już w sumie nie
mogłem się doczekać. Zwłaszcza, że większość była, tylko trzeba by było
wymienić łóżko i dodać coś swojego. Więc to nie byłoby coś kosztownego. Ale jak
ja miałem powiedzieć rodzicom? Więc po dłuższej chwili poszedłem do pokoju
Carmen i jak tylko mnie zobaczyła to się zaśmiała.
- Co jest braciszku?
- Mam problem. -
westchnąłem i się położyłem na jej łóżku
- Jaki?
- Heh Kevin kazał mi
powiedzieć z mostu, ale nie wiem jak.
- Kevin i ja? To coś
ważnego i ostrego. - zaśmiała się
- Chcemy zamieszkać
razem. Ja i Corina.
- Ooo. - i przybiegła
do mnie siadając obok - Łał.
- Noo ale nie wiem jak
powiedzieć o tym rodzicom.
- Normalnie?
- Wiem, ale wiesz... -
i usiadłem - Nie jestem z nią długo.
- Jorge? - a ja na nią
spojrzałem - Czy ty się tego boisz?
- Tak, a co jeśli nam
nie wyjdzie?
- Nie możesz od razu
martwić się na zapas. W końcu bez powodu jej tego nie zaproponowałeś, chyba ty?
- Tak to wyszło ode
mnie. - westchnąłem
- Jorge uspokój się. W
końcu nie proponujesz jej małżeństwa.
- Ja wiem, ale jesteśmy
ze sobą dopiero pół roku, znamy się od niecałego roku. A tu od razu wspólne
mieszkanie? Rodzice na pewno się nie zgodzą, a już Corina się tym podjarała.
- Jorge po co jej to
zaproponowałeś jeśli masz aż tyle wątpliwości?
- Bo tęsknie za nią i
denerwuje mnie to, że się nie widujemy często choć mieszkamy na tej samej
ulicy.
- To normalne, w końcu
masz treningi, mecze a ona szkołę. To jej ostatni rok. A raczej dwa miesiące.
Teraz będą wakacje więc będziecie mieć dużo czasu dla siebie. Ale jeśli masz aż
tyle wątpliwości to lepiej nie pchać się w mieszkanie. Mieszkaj sobie dalej z
mamusią i tatusiem. - i wróciła do komputera
- Jestem dupkiem co?
- Yhym. - i nawet się
nie odwróciła więc jęknąłem i znowu rzuciłem się na łóżko - Oh Jorge. Po prostu
nie wiem co o tym myśleć. Nigdy taki nie byłeś w stosunku do żadnej dziewczyny,
nawet jak byłeś trzy lata z Monic i ją rzuciłeś dla innej. A tu nagle
wyskakujesz z Coriną, o której nie chciałeś nic słyszeć, żadnych plotek. Ba, nawet ją broniłeś, choć jej nie znałeś. - i do mnie podeszła - Nic tylko była
Corina, Corina i Corina. Dzięki tobie ją polubiłam, a do tego miło na was się
patrzy. - na co się uśmiechnąłem - Widzisz, już na sam dźwięk jej imienia się
uśmiechasz. Ty ją kochasz prawda?
- Tak. - i na nią
spojrzałem - Powiedziałem jej to niedawno.
- Więc jeśli ją
kochasz, zaproponowałeś wspólne mieszkanie, tęsknisz za nią tak bardzo to co
tak na prawdę cię tak trapi?
- To coś nowego dla
mnie... to pierwszy krok do samodzielności, do dojrzałego życia. Wiesz
mieszkanie z dala od mamy, płacenie samemu za wszystko, zero zabawy, tylko
obowiązki. - a ona zaczęła się śmiać więc zdziwiony na nią spojrzałem
- Zachowujesz się jak
dziecko. I tak musiało to kiedyś nastąpić. A musisz przyznać, że mieszkanie z
dziewczyną z dala od rodziców jest super. Nikt wam nie przeszkodzi kiedy
dojdzie między wami do czegoś więcej niż pocałunki i nie musicie się już z tym
aż tak kryć.
- Ej, ej my jesteśmy
grzeczni.
- Tsa, myślisz, że nie
wiem dlaczego nagle nie było kluczy od altanki? Weekendy?
- Czasem zastanawiam
się dlaczego nas nie krępuje taka rozmowa.
- Bo jesteśmy
najlepszym rodzeństwem na świecie. - na co się zaśmiałem - A teraz idź na dół,
zanim jeszcze nie zaczęła się ich rundka po serialach. Powiedź to co mi, oprócz
tego, że masz wątpliwości.
- Ok, postaram się. - i
poszedłem jak na ścięcie i pod salonem westchnąłem i wszedłem do środka
- Ooo Jorge,
myśleliśmy, że wyszedłeś. - zaśmiał się mój tato
- Nie, byłem u
Carmen... - i stanąłem z dłońmi w kieszeniach - Możemy porozmawiać?
- Mam wyjść? - zaśmiała
się moja mama a ja od razu zaprzeczyłem
- Mam już dwadzieścia
lat...
- Jesteśmy dziadkami?!
- Nie, nie! - od razu
zaprzeczyłem i na potwierdzenie machałem jeszcze dłońmi
- To w takim razie co?
- Eee...
- O matko! On i Corina
chcą razem zamieszkać. - zawołała Carmen, która stała w progu, a ja wzruszyłem
ramionami i czemu to mi nie przeszło przez usta?
- C-co? - zawołała moja
mama i spojrzała to na mnie to na moją siostrę
- Noo... - i usiadłem w
fotelu
- Ale jak to? Przecież
ona jest jeszcze w szkole, ty nie masz profesjonalnego kontraktu. A mieszkanie
dużo kosztuje, do tego rachunki, czynsz.
- Matko... - westchnęła
Carmen i usiadła obok mnie - Jeszcze nie wydusił z siebie niczego, a wy już go
straszycie i powodujecie, że jego wątpliwości są coraz większe.
- Po prostu się
martwimy. Ale masz wątpliwości? - zapytał mój tato a ja westchnąłem
- Dokładnie. Wiem, że
to za wcześnie. Wiem, że nie mamy dużo pieniędzy, aby razem mieszkać. Ale
Melisa, jej macocha ma swoje mieszkanie, które może nam oddać i wcale nie ma
tam dużych wydatków. A do tego ja mam stypendium, Corina sesję za które nieźle
zarabia. Jakoś byśmy sobie poradzili.
- Jej rodzice się na to
zgadzają?
- Heh nie wiem co z jej
mamą, ale tato się zgadza.
- No nie wiem. - westchnęła
mama - Lubię Corinę, ale to dla mnie za wcześnie. Trochę to takie dziecinne
zachcianki. Rozumiem, dobrze się ze sobą bawicie, ale to już poważniejszy krok.
Jesteście ze sobą pół roku?
- Ja to wiem. No, ale
jeśli tak to powiem Corinie, że to nie wypali. - i wstałem z fotela, ale Carmen
mnie popchnęła na niego powrotem
- Boże, ale z ciebie
ciota. - westchnęła - Są młodzi owszem, ale nie widzicie, że oni się kochają?
Może i nie mają milionów na koncie, ale jedno i drugie za sobą szaleje. Chcą
zamieszkać po tym jak Corina skończy szkołę, dlatego myślą o tym dwa miesiące
na przód. I to Jorge zaproponował, bo kocha Corinę i chcę po prostu widywać się
z nią codziennie. Myślą o sobie przyszłościowo, a nie po prostu na zasadzie
bywania. Mamo sama mówiłaś, że Jorge w końcu dojrzał i pokochał jakąś
dziewczynę, a nie tylko piłka. I lubisz Corinę, cieszysz się, że sama chce coś
robić w życiu i uwielbiasz jej zdjęcia. Tato ty też ją lubisz. W końcu i tak
Jorge ma dwadzieścia lat i czas na to, aby zaczął żyć na własną rękę, a kto wie
może dostanie w tym sezonie prawdziwy kontrakt?
- Dokładnie to chciałem
powiedzieć. - mruknąłem pod nosem
- Na prawdę ją kochasz?
- a ja potwierdziłem - I ona ciebie?
- Mówi, że tak.
- No dobrze. Zaproś ją
na kolację i jej rodziców. Może czas, abyśmy się wszyscy razem dogadali?
- Na prawdę? Jesteście
pewni?
- Synu, w końcu
przychodzisz do nas z jakąś propozycją jak na mężczyznę przystało. To nie od
razu małżeństwo, tylko wspólne mieszkanie z dziewczyną. Ale nie róbcie nas za
wcześnie dziadkami.
- Obydwoje o tym nie
myślimy, jest nam dobrze tylko we dwoje. No może z psiakiem, bo na pewno go
weźmie ze sobą.
- No ja myślę. -
zaśmiała się moja mama - Więc zapytaj się o tą kolację i daj mi znać.
***
Siedziałam w swojej
ciemni i bawiłam się zdjęciami z ostatniej sesji, choć miałam problem z wyborem
zdjęć bo dziewczyna na prawdę była śliczna i fotogeniczna. Słuchałam muzyki i
gryząc ołówek myślałam nad tym i usłyszałam pukanie, więc poszłam otworzyć i
zobaczyłam Jorge z torbą jedzenia.
- Ahh ty to wiesz kiedy
wpaść. - zaśmiałam się i usiadłam na krześle
- Widzisz. - i dał mi
całusa - Ale co robisz?
- Wybieram zdjęcia z
ostatniej sesji i nie mogę się zdecydować.
- Ooo to jest ładne. -
i wskazał na jedno - Ładna dziewczyna.
- Ekhem.
- Ale pani fotograf
jest ładniejsza. I podekscytowana wspólnym mieszkaniem?
- Co? - i na niego
spojrzałam a on się szeroko uśmiechnął
- Rozmawiałem z
rodzicami i zgodzili się, ale zaprosili was na kolację. Czytaj ty i twój tato z
Melisą.
- Ołć, ale to da się
przejść. Zresztą mieszkanie jest urocze! Pokażę ci. - i włączyłam album ze
zdjęciami i mu pokazałam
- Ahh, boisz się?
- Nie.
- Nie?
- Nie, ktoś w tym
związku musi być mężczyzną. - zaśmiała się a ja zauważyłem, że rozmawiała z
Carmen - Dokładnie, wszystko mi powiedziała. Ale nie mam ci za złe. W końcu to
coś poważnego. - i go pogłaskałam po ramieniu - Ale damy radę.
- Damy?
- Jasne. - i się
odwróciłam do niego przodem - Wiem, że masz wątpliwości. - westchnęłam - W
końcu mam zagmatwaną przeszłość.
- Nie o to chodzi. - i
pogłaskał mnie po udach - Po prostu boję się trochę, że nam nie wyjdzie, że nie
damy rady z moim stypendium i twoimi zdjęciami.
- Rozumiem, ale
przecież nie będziemy mieszkać na drugim końcu świata. Kiedy będziemy mieć
problem, nie będziemy mieć co jeść albo nie będziemy mieć na czynsz to po
prostu poprosimy o pomoc rodziców, to nie żadna ujma. Albo pójdę dorobić do
kliniki ojca, albo do jakiejś knajpki. Jeśli cię to pocieszy to umówiłam nas
już na spotkanie z Albą i Kevinem, w końcu oni sami będą mieszkać ze sobą po
raz pierwszy w życiu.
- Dziękuje. - więc
zdziwiona na niego spojrzałam - Dziękuje za to, że dałaś mi tyle pozytywnych
chwil w życiu i za to, że masz w tym momencie głowę na karku. - zaśmiał się tak
samo jak ja - Damy radę co? - a ja po zastanowieniu przytaknęłam - Kocham cię.
- To miłe kiedy tak
mówisz. - zaśmiałam się - Ale niestety muszę i tak cię porzucić na jakiś czas.
Mam za pół godziny korki.
- No tak, z przystojnym
panem od przedmiotów ścisłych. - mruknął
- Czy jest przystojny
to nie wiem. - zaśmiałam się - Zresztą rozmawia ze mną jedynie na temat
obliczeń, moli i tych innych głupich rzeczy. - i się pakowałam - I tak mam
ciebie nagiego przed oczami. - na co się zaśmiał - Bez stresu. - i dałam mu
całusa - Zgadamy się jeszcze co do kolacji ok? Powiem dzisiaj w domu i ci dam
znać.
Po euforii związanej z wizją wspólnego zamieszkania przyszło zderzenie się z szarą rzeczywistością. Jorge ogarnęły wątpliwości związane z tym czy wspólnie poradzą sobie z prowadzeniem życia codziennego bez pomocy rodziców. Do tego obawiał się ich reakcji, co tylko jest dowodem na to, że liczy się z ich zdaniem. Dobrze że siostra wzięła sprawy w swoje ręce ^^ Faceci czasami trzęsą portkami i to kobiety muszą przejąć ich rolę. Wątpliwości są zawsze, ale trzeba czasem zaryzykować :)
OdpowiedzUsuń