28. O matko... to będzie nasze gniazdko.
Na uroczysty obiad
byliśmy umówieni na niedzielę. I kiedy zadowolona z poprawioną fizyką
siedziałam w sobotę na swoim łóżku to nie powiem, ale kiedy Alba zapytała się
mnie w czym idę do rodziców Jorge to zaczęłam panikować. Dlatego zeszłam na dół
po Melisę i ją ciągnęłam na górę.
- Ej, ej. - zaśmiała
się
- W co ja mam się
ubrać? W końcu muszą mnie poznać lepiej i to z dobrej strony. - i pokazałam jej
kilka sukienek na łóżku - Sunny złaź!
- Aj stres przed
teściami. No, ale zaraz zaradzimy. - i stanęła na środku - Musi być grzecznie,
ale nie aż za bardzo.
- Właśnie...
- Więc pójdziesz w tym.
- i dała mi jasne jeansy i czerwoną bluzkę w groszki i to jeszcze z metką - Do
tego pożyczę ci moje buty na obcasie, które tak bardzo ci się podobały.
- Dzięki.
- No, a ja pożyczę tą
sukienkę. - zaśmiała się - A tak poza tym to co powiedział Jorge na temat
mieszkania?
- Podoba mu się, miał
małe wątpliwości i wiesz bał się, że nie damy sobie rady. Mam wrażenie, że on
trochę myśli, że musi nas utrzymać. Wiesz jak to mąż, żywiciel całej rodziny. -
i usiadłam na łóżku
- A ty? Boisz się?
- Nie. Wiem, że sobie
poradzimy, a jak nam będzie brakować kasy to mogę zawsze dorobić.
- Ahh jakie to urocze.
Pierwsze wspólne mieszkanie. Pamiętam jak ja byłam zestresowana, ale wy a zwłaszcza
Ty lepiej to znosisz. Masz to po ojcu wiesz? - zaśmiała się
- Nie bał się, że
zaczniesz ustawiać wszystko po kątach?
- Zdecydowanie nie. Ale
kiedy zaczynacie tam działać?
- Zaraz po zakończeniu
szkoły. Muszę poprawić jeszcze chemię.
- No tak, z tym kusząco
przystojnym chłopakiem.
- Co nie? - jęknęłam -
Ciacho, a nie mogę nic powiedzieć bo Jorge jest cholernie zazdrosny o niego.
Uważa, że godzina z nim to za długo.
- Może jednak coś jest
na rzeczy?
- Nie... nie? Cholera
podrywam go chyba.
- Więc lepiej szybko
skończ te korki.
- I lepiej nie mówić
nic Jorge.
Ale na drugi dzień
wyszykowałam się w to co przygotowałyśmy z Melisą, no i poszliśmy na obiad. Nie
powiem, ale będąc tam zaczęłam się trochę stresować i czułam jakbyśmy byli na
obiedzie zaręczynowym. Ale jednak po obiedzie moi rodzice poszli do domu, a ja
sama na spacer z Jorge i Carmen.
- No to kiedy pójdziemy
odwiedzić wasze mieszkanie?
- W sumie mam klucze. -
zaśmiałam się i nimi pomachałam
- No to co idziemy? - i
objął nas ramionami więc we dwie się zgodziłyśmy i ruszyliśmy w kierunku bloków
- No to czas na zwiedzanie. - zaśmiał się Jorge i weszliśmy do środka
- Łał. Twoja macocha ma
gust. - zawołała Carmen i oglądała
- Dokładnie. - zaśmiał
się Jorge i oglądali mieszkanie a jako, że ja już tam byłam to stanęłam sobie
na środku i zaraz mnie do siebie przytulił - O matko... to będzie nasze
gniazdko.
- No mam nadzieję, że
nie zrezygnujesz. Masz jeszcze dwa miesiące.
- Nieh. - i się
rozejrzał
- Nawet jakby
zrezygnował to ja mogę się wprowadzić za niego. - zauważyła Carmen, która
wróciła z łazienki na co się serdecznie zaśmiałam - Jej nie uwierzę, że mój
braciszek zamieszka z dziewczyną. I będę mogła spokojnie sobie wchodzić do jego
pokoju.
- Ekhem nie pozwalaj
sobie.
- Wariaci. - i się
wtuliłam w Jorge - Szkoda, że ja nie mam rodzeństwa. Chociaż jak mój tato się
postara to może będę mieć. Oby.
- Oddam ci Jorge, on to
czasem jak mały bądź starszy brat. - zaśmiała się Carmen
Minęły trzy dni i
miałam spotkanie z Nico w sprawie korków. Kiedy go zobaczyłam to trochę dłużej
się przyjrzałam. Kurcze faktycznie był przystojny. Więc kiedy siedziałam z nim
i starałam się skupić na nauce to myślałam i starałam się mieć przed oczami
Jorge. Ale poczułam czyjś rękę na ramieniu więc podskoczyłam.
- Wszystko gra?
- Przepraszam
zamyśliłam się.
- Rozumiem, ale nad
czym jeśli można wiedzieć?
- Nad twoją urodą. -
rzuciłam i wtedy doszło do mnie co powiedziałam - Przepraszam, ale wszyscy mi
nagadali, że jesteś przystojny.
- Na prawdę?
- Ehem. - zaśmiałam się
- Łał. Nigdy nie
słyszałem, że jestem przystojny. Na dodatek podczas nauki od ładnej dziewczyny.
- Oj dziękuje. -
uśmiechnęłam się - Ale nie w tym rzecz. Chcę po prostu zaliczyć te przedmioty i
mieć szkołę z głowy.
- A później?
- Fotografia. -
zauważyłam
- A właśnie... bo i tak
spotykamy się, ale może byśmy spotkali się kiedyś na kawę?
- Z chęcią, jest
sympatycznie i w ogóle, ale... jestem już z kimś.
- I to oznacza
dożywotni zakaz spotykania się z innymi?
- Nie. - zaśmiałam się
- Ale chyba mu nie leżysz. Jest odrobinkę zazdrosny o nas.
- Nie ma powodu.
- Dokładnie. - rzuciłam
- Ale wiesz co, w sumie mogę iść na kawę.
- Fajnie, to może w
czwartek?
- Ok. - uśmiechnęłam się - Jak zdam to będzie dobre zakończenie.
- Dokładnie.
Zadowolona i z dużym
nadmiarem nauki wróciłam do domu i kiedy zobaczyłam Sunniego, który skakał na
mój widok i Melisę idącą ze śmiechem tylko jęknęłam.
- O mój boże! -
zaśmiała się - Co zrobiliście?
- Umówiłam się z nim na
kawę.
- Powiesz Jorge?
- On mnie zabije.
Dobrze wiem, że go nie lubi i uważa, że nie powinnam się z nim uczyć.
- Daj spokój to tylko
kawa, na zakończenie i w podzięce za pomoc w nauce. Powinien się Jorge cieszyć,
że masz teraz dobre oceny no i co za tym idzie możecie razem zamieszkać.
- Powiedź to jemu, nie
mi. - zaśmiałam się
Ale jednak po namyśle
nie powiedziałam Jorge nic. Tylko poszłam na tą kawę po szkole i nie powiem,
ale było bardzo sympatycznie. Nico jako student medycyny jak się okazało był
bardzo sympatyczny. I nim się obejrzałam to byliśmy już trzy godziny na tej
kawie. Ale w końcu trzeba było wracać więc odprowadził mnie do domu. Stanęliśmy
pod bramką i chciałam się pożegnać, ale Nico się tylko nachylił i od razu się
odsunęłam.
- Co ty? Mam chłopaka.
- Wiem. Ale myślałem,
że między wami się nie układa.
- O nie. - zaśmiałam
się - Układa i to bardzo. Poszłam z tobą na kawę tylko po to, aby podziękować
za pomoc w nauce i za to, że zdałam.
- Oł, myślałem, że mam
szansę.
- Może kiedyś. Jak na
razie jest Jorge.
- Szczęściarz.
- No tak.
- No nic, to będę
uciekać. Może kiedyś.
- Może, zresztą jesteś
studentem na pewno jakaś się znajdzie.
- Raczej nie, są
dziwne.
- Ok. Więc żegnam. -
zauważyłam i uciekłam jak najszybciej do domu
- A ty co?
- Chciał mnie
pocałować! - zaśmiałam się
- Pogrywa ostro, ale
spławiłaś go?
- No ba. Ale nic nie
mówimy Jorge.
- Dokładnie. - zaśmiała
się a ja uciekłam do siebie do pokoju
Komentarze
Prześlij komentarz