34. W końcu to ty mu dałaś tyle miłości, opieki i w dodatku dom.
Irlandia była super, a
na dodatek kolejna wycieczka i to jeszcze bez zero wysiłku. Bo Alex była super,
nie marudziła a do tego od razu złapałyśmy dobry kontakt. Zdjęć jak zawsze było
sporo, i dla niej i dla mnie. A do tego każdemu dokupiłam mały prezent. Spakowanie
tej napchanej walizki nie było łatwo, zwłaszcza, że były super wyprzedaże i
musiałam się trochę obkupić. W końcu coś mi się też należy.
***
Coriny nie było już dwa
dni, a na dodatek Sunny zachowywał się dziwnie. Siedział, a raczej leżał
praktycznie pod drzwiami, nie chciał nic jeść i na spacer chodził jak go
ciągnąłem bo to jego pora. Na początku myślałem, że to dlatego, że Corina
wyjechała, bo już raz tak było, ale jednak było to za długo, dlatego
zadzwoniłem do weterynarza. I nie wiem dlaczego dopiero jutro mogli mnie
przyjąć. Byłem trochę na to zły, ale kiedy pojechałem na wizytę z nim to byłem
już wściekły. Nie chcieli mnie przyjąć wcześniej, a teraz mi mówią, że to już
za późno? Na dodatek to ja musiałem podejmować decyzję. Siedziałem właśnie na
kanapie i czekałem, aż wróci Corina. Nie wiedziałem co mam zrobić, a kiedy
usłyszałem odgłos klucza to tylko westchnąłem i wstałem ze swojego miejsca.
Musiałem zmierzyć się z tym. Corina się od razu uśmiechnęła do mnie i się
rozbierała, a ja stałem z rękami w kieszeniach.
- A gdzie Sunny? - i
się rozglądała
- Właśnie...
- Coś się stało? - i do
mnie podeszła
- Sunny dziwnie się
zachowywał. Nie chciał wychodzić, leżał tylko w przedpokoju i nie chciał nic
jeść, ani pić. Myślałem, że to dlatego że wyjechałaś, bo jak byłaś w Londynie
to też tak robił, ale okazało się, że to nie dlatego.
- Słucham?
- Sunny był chory.
- Był? - i spojrzała na
mnie przerażona, a ja nie miałem serca powiedzieć jej prawdy
- Lekarz powiedział, że
strasznie się męczył. I lepiej dla niego kiedy zostanie uśpiony. Chciałem, abyś
ty była przy tym, ale po tym co lekarz mówił, nie miałem serca, aby się tak
męczył.
- To nie prawda. -
szepnęła a ja jedynie pokiwałem głową, że to prawda - Nie, nie..nie - i
zaczynała zanosić się płaczem - Nie mój piesek...
- Kochanie. - i ją
mocno przytuliłem - Może i powiem teraz coś paskudnego, ale teraz mu lepiej. Na
prawdę się męczył.
- Ale nie pożegnałam
się. - i moczyła mi koszulkę
- Wiem, starałem się,
ale nie chciałem aby się dalej męczył.
Ale Corina nie była w
stanie już nic powiedzieć tylko dalej płakała, więc usiadłem z nią na kanapie i
starałem się uspokoić. Ale nie było to łatwe, zwłaszcza, że ma go od dawna i mu
pomogła. Siedziała pod kocem, więc poszedłem zrobić jej herbatę.
- Masz kochanie, napij
się i lepiej się prześpij. - i pogłaskałem ją po policzku
- Teraz nie będę miała
się do kogo przytulać. - zapłakała
- Mogę ci go w tym
wypadku zastąpić. - i od razu ją przytuliłem - Wie, że go mocno kochałaś. - i
głaskałem ją po ramieniu - W końcu to ty mu dałaś tyle miłości, opieki i w
dodatku dom.
- A ty go trzymałeś.
- No tak. - zaśmiałem
się - Nawet nie myślałem wtedy, że może mnie podrapać, albo pogryźć. Byłem
wtedy zapatrzony w jego opiekunkę, albo raczej pielęgniarkę
- Myślę, że dzięki
tobie też mogłam go zatrzymać. Mój tato cię uwielbia.
- Nie, widział jak jego
kochana córeczka chce psiaka i się zgodził. Sunny był szczęściarzem, bo
zawładnął serduszko najlepszej osoby na świecie. Uwolnił się od złych ludzi i
nie zginął na ulicy, ale znalazł to co najważniejsze. Nic nie dzieje się bez
powodu, więc musiałaś go znaleźć.
- Był przerażony,
przemoczony.
- Ale mu pomogłaś. - i
dałem jej buziaka w głowę - A zresztą, postanowiłem choć jedną rzecz zatrzymać
dla ciebie. - i wyciągnąłem breloczek, który miał Sunny na szyi
- Zrobiłam mu to na
zamówienie. - i pociągnęła nosem - Nie chciałam, aby był duży i mu
przeszkadzał. A zresztą jest tu jego imię.
- Powinnaś kupić
łańcuszek i go nosić.
- To jest dobry pomysł.
- Jutro ci kupię. - i
dalej głaskałem ją po ramieniu - To będzie jeden mały prezencik.
- Nie chce prezentów. -
i się do mnie mocniej przytuliła i na prawdę nie wiedziałem co mam zrobić,
nigdy nie widziałem jej w takim stanie, ba nigdy nie miałem w ramionach
dziewczyny, która była załamana, i zagubiona jak mała dziewczynka
- Chodź położymy się. -
na co przytaknęła i wstała z kanapy
***
Przez całą noc nie
spałam, nie mogłam po prostu przestać myśleć, że jak się obudzę to nie przywita
mnie Sunny liżąc po dłoni. Nie będę miała kogo zwalać z łóżka, ani krzyczeć
kiedy gryzł korki Jorge na złość. Na dodatek widziałam jak chłopak nie potrafił
sobie z tym wszystkim poradzić. Nie widział mnie w tym stanie. Ale właśnie się
przebudzał i kiedy widział, że nie śpię to westchnął.
- Nie zmrużyłaś oka co?
- Nie umiem. Wiem, że
to wszystko jest prawdą, ale wiem, że kiedy zasnę i się obudzę będzie
boleśniejszą.
- Wiem kochanie. - i
mnie przytulił - Ale musimy z tym sobie jakoś poradzić. Choć wiem, że będzie
ciężko. Przyzwyczaiłem się, że za mocno ciągnie smycz kiedy ze mną biega.
- Jorge... - i czułam
łzy w oczach
- Już, już... - i mnie
tulił - Ale powinnaś się przespać. Nie chcesz chyba się rozchorować?
- Masz rację.
- Więc zamknij oczy i
odpocznij, ja się nigdzie nie ruszam.
Nie wiem ile spałam,
ale wiedziałam za to, że było mi to bardzo potrzebne. Kiedy się przebudziłam to
o dziwo Jorge dalej leżał na łóżku, tylko, żebył ubrany i czytał jakiś magazyn.
Przetarłam swoje zaspane oczy, a on się do mnie uśmiechnął od razu odkładając
gazetę.
- Wyspana?
- Mogło być lepiej. -
westchnęłam - Ale za to spragniona i głodna.
- To leż sobie, zaraz
ci zrobię herbaty i płatki?
- Tak. - na co wstał z
uśmiechem - Jorge? - na co się odwrócił - Dziękuje, za wszystko.
- Nie masz za co
dziękować. - uśmiechnął się co odwzajemniłam i zostałam sama. Przykryłam się
kocem prawie po same uszy i zaraz pojawił się Jorge z tacą, zjadłam kolację jak
się okazało - No i grzeczna dziewczynka. - i odstawił tacę na szafkę
- Mam kilka rzeczy z
Irlandii, które powinnam spakować.
- Znowu kupiłaś
prezenty? - a ja pokiwałam głową - Jak fajnie, lubię twoje prezenty, tak samo
jak zdjęcia. Pewnie masz znowu dużo?
- Jak zawsze, i właśnie
muszę popracować nad nowymi dla Alex. Nie odezwałam się do niej od wczoraj.
- Napisz do niej
wiadomość. - i podał mi telefon na co od razu napisałam Alex o co chodzi i
dlaczego się nie odzywałam, ale odpisała mi, że rozumie i mogę jej zdjęcia
podesłać w terminie jak najbardziej mi pasującym bo ma jeszcze jakieś na dysku
nie wykorzystane - Ii?
- I mam wolne. Mogę jej
przesłać te zdjęcia dopiero za kilka dni. Ale i tak zrobię to szybko, muszę się
czymś zająć, aby nie myśleć.
- Rozumiem, ale również
możesz mi pomóc. - a ja zdziwiona na niego spojrzałam - No wiesz.. - i się
biedny peszył - No ok, mam rozmowę kwalifikacyjną.
- Że co?!
- Nooo przeprowadzam ją
z moim kumplem z drużyny... chce zaprosić moją siostrę na randkę.
- Jorge! - i od razu
usiadłam prosto - Powiedź mi, że to nie prawda. - a on od razu się zmieszał -
No wiesz co! I jeszcze może powiesz mi, że go zaprosiłeś do nas?
- Nooo...
- Jesteś niemożliwy!
Nie zgadzam się, nie będę brała udziału w tym niewypale. Odstraszysz go i nici
z randki. Znasz go przecież, nie wiesz czy podrywa i rzuca czy nie?
- Nie...
- Jorge! Przecież dobrze
wiem, że pod prysznicem sobie mówicie wszystkie rzeczy. Jaka to panienka jest
fajna, ma świetny zadek.
- Wcale nie. - ale się
zarumienił więc jedynie się zaśmiałam i rzuciłam, że przecież dobrze znam Albę
i to co mi mówiła - No tak, ta papla wszystko jej wygada.
- Chłopie proszę cię,
ogarnij się. Czy ty się w ogóle słyszysz?
- Czyli to głupi
pomysł?
- Głupi? Jak się Carmen
dowie to ci tak przywali, że będziesz z tydzień się zbierać jak nie lepiej.
- To co ja mam zrobić?
Nie chce, aby jej zranił.
- A jest taki?
- Nie?
- No widzisz! Więc jak
go tu zobaczę to powiem wszystko Carmen. Co do joty.
- Jesteś zła. - mruknął
- Złe to jest to co ty
chcesz zrobić. Bo wiem, że zależy ci na tym, aby go wystraszyć. Nie podoba ci
się, że kumple by się umawiali z twoją siostrą? Jeśli tak to czemu mu tego nie
powiesz?
- Nie mogę. To jest
złe.
- Tak samo jak twoja
randka. Poprostu sobie odpuść.
Komentarze
Prześlij komentarz